Kobiety na najważniejszych stanowiskach w biznesie wciąż stanowią mniejszość. Są branże, w których jest ich wyjątkowo mało ? zaledwie kilka w całym kraju. Jednak potrafią odnieść znaczący sukces w obszarach tradycyjnie zarezerwowanych dla mężczyzn. Udało się to Małgorzacie Golińskiej, która stoi na czele firmy Fabryka Urządzeń Dźwigowych Bolęcin. Pasjonatka języków i niebojąca się radykalnych zmian w życiu, świetnie radzi sobie w otoczeniu inżynierów. Jaki procent pracowników pani firmy stanowią kobiety?Nie ma nas zbyt wiele. (śmiech) Mogę to chyba policzyć w głowie, bo znam je wszystkie? (po chwili) Na 100 osób mamy 17 kobiet.
Czy są wśród nich inżynierki, które projektują windy?
Tutaj te proporcje wyglądają trochę gorzej, bo jest tylko jedna. (śmiech) Poza tym trzy dziewczyny na produkcji, a pozostałe ? w administracji. Za to w zarządzie firmy stanowimy 100 procent, bo oprócz mnie jest w nim nasza główna księgowa, Magdalena Czarnecka. Tworzymy zgodny tandem, obie ciężko pracujemy, ale też dobrze się razem bawimy.
Zarządzanie firmą, w której jest tak mało kobiet, jest pewnie trudne dla kobiety?
Nie traktuję tej kwestii jako szczególnej trudności. Tak po prostu jest i rzadko zwracam na to uwagę.
Zetknęła się pani kiedyś z negatywnymi komentarzami czy lekceważeniem ze strony mężczyzn?
Na szczęście nie było takich sytuacji. Nie jestem co prawda inżynierem, ale jestem bardzo dobrze przygotowana do rozmów z klientami. Mam oczywiście świadomość, że dużo osób może się dziwić, widząc kobietę na czele firmy z tej branży, ale nikt mi wprost nie dawał tego do zrozumienia.
Wydarzenia branżowe, targi to w pani branży chyba imprezy typowo męskie?
W tej branży kobiety stanowią może 1 procent kadry zarządzającej. Podkreślam: może? Byłam ostatnio na dużej konferencji organizowanej przez Urząd Dozoru Technicznego, na której były tylko dwie kobiety zarządzające firmami z branży. Łącznie na konferencji było chyba około dziesięciu kobiet ? w tym organizatorka.
Chyba w ogóle w branży dźwigowej jest pani jedyną prezeską firmy?
Jedyną w firmie produkującej windy. W branży rozumianej nieco szerzej jesteśmy dwie ? jest jedna firma zajmująca się konserwacją wind, której prezeska przejęła tę funkcję po zmarłym mężu.
I to już koniec listy?
Na razie tak, ale to się może zmienić. Jest wiele firm, w których zapewne niedługo dojdzie do zmiany pokoleniowej. Rządzą nimi mężczyźni, którzy nie mają synów albo ci synowie nie są zainteresowani prowadzeniem tego biznesu. Znam przynajmniej kilka firm, w których już teraz córki i synowe pomagają w ich prowadzeniu. Zatem idzie ku lepszemu. (śmiech)
Czy ta branża jest tak zamknięta, że się wszyscy znacie?
Mój ojciec pracuje w tej firmie od początku lat 80. Ja, odkąd sięgam pamięcią, też jestem z nią związana. Kiedyś były pracujące soboty, których pewnie część Czytelniczek może nie pamiętać. Przyjeżdżałam wtedy z tatą do fabryki i obserwowałam, jak pracuje. Dzięki temu, że bywałam często w fabryce, i dzięki opowieściom taty wiedziałam, co się w branży dzieje, poznałam wiele osób albo ich dzieci, które teraz, po latach, przejmują stery firm.
Lubiła pani te wizyty w fabryce?
O tak, bardzo! Kiedyś nie było zbyt wielu innych rozrywek, zajęć organizowanych dla dzieciaków w weekendy, a hala produkcyjna, w której są maszyny, hałas, krzątający się ludzie, to dla dziecka było fascynujące. Pamiętam wielkie sterty trocin i unoszący się wszędzie zapach kleju? Mój ojciec przez wiele lat był związany z tą firmą i to sprawiło, że ja również, od czasów dzieciństwa, wyrastałam w jej cieniu. Obserwowałam pracę taty, który nadal jest przewodniczącym rady nadzorczej i mogę się do niego zwrócić z pytaniami czy prośbą o pomoc.
Gdy wybierała pani kierunek studiów, to gdzieś tam w tyle głowy była myśl, że kiedyś wróci pani w rodzinne strony, do fabryki wind?
Absolutnie nie! (śmiech) Poszłam na ekonomię i wszystko wskazywało na to, że zostanę księgową, bo w rodzinie kilka osób mnie do tego zachęcało. Wytrzymałam jednak w tym zawodzie tylko pół roku i to było chyba najdłuższe pół roku w moim życiu. Nudziłam się straszliwie, okazało się, że nie chcę tego robić, kompletnie nie współgrało to z moim temperamentem.
I co wtedy?
Mój ówczesny mąż, z którym zawsze marzyłam o założeniu własnej firmy, powiedział, że to bez sensu, abym się męczyła jako księgowa ? i przekonał mnie. Bardzo dobrze, bo gdybym wytrwała w zawodzie księgowej, to pewnie nie wyszłoby to na dobre ani mnie, ani moim klientom. A tak, przez lata, prowadziłam z mężem firmę szkoleniową i osiągnęliśmy w tym duże sukcesy.
Ale i branżę szkoleniową pani porzuciła?
Tak, ale to w znacznej mierze wynikało z rozstania z mężem. Zastanawiałam się wtedy, co mam robić, przez pewien czas myślałam o prowadzeniu własnej firmy szkoleniowej. Pewnego dnia wpadłam na pomysł, że może mogłabym podjąć pracę w Fabryce Urządzeń Dźwigowych, w której jestem do tej pory. Jak się okazało, w fabryce przydała się taka osoba z zewnątrz, patrząca na windy, czyli na produkt, ze świeżym spojrzeniem.
Porzucenie branży szkoleniowej to jedna radykalna zmiana. Drugą był powrót w rodzinne strony, po wielu latach spędzonych w Warszawie. Jak to jest zamienić wielkie, dynamiczne miasto na spokojną prowincję?
Jeśli to jest świadoma decyzja, to są liczne pozytywy zamiany dużego miasta na mniejszą miejscowość czy nawet wieś. Pewnie wygląda to inaczej, jak się jest bardzo młodą osobą ? wtedy światła wielkiego miasta bardzo przyciągają. Warszawa jest absorbującym miastem, a ja w pewnym momencie życia tego akurat nie potrzebowałam. Rozwiodłam się, co nie jest przecież nigdy prostym psychologicznie procesem. Potrzebowałam wyciszenia, czułam się wyzbyta z energii, którą wcześniej poświęcałam związkowi i pracy.
I to wyciszenie można znaleźć w małym miasteczku?
Tak, mieszkając w Płońsku, mam dużo spokoju, możliwość spojrzenia z dystansu, możliwość stworzenia równowagi między życiem zawodowym a osobistym. Nie jest tak, że w moim życiu nie ma teraz ekstremalnych wyzwań tylko dlatego, że nie mieszkam w dużym mieście. Lubię, jak coś się dzieje, nadal lubię się mierzyć z trudnymi zadaniami i mam ich sporo w pracy. Ale teraz mam fundament w postaci spokoju w życiu osobistym.
Ale wygląda na to, że Płońsk i okolice pani nie wystarczają, bo podobno dużo pani podróżuje?
Faktycznie, bardzo lubię podróżować, chociaż teraz bardzo rzadko mogę wyjechać na dłużej niż tydzień. Rzadko wracam do tych samych miejsc, nigdy też nie zdaję się na ?gotowe? wyjazdy, sama sobie wszystko organizuję. Gdy już gdzieś jestem, to nie tkwię w miejscu, tylko cały czas się przemieszczam.
Podróże kształcą?
Tak, bo oprócz chwil relaksu pozwalają spojrzeć na swoje życie z dystansu, co jest bardzo cenne. Dla mnie podróże mają także dosłownie walor edukacyjny, jestem bowiem pasjonatką nauki języków obcych. Mówię po angielsku i po niemiecku ? ten drugi język cały czas szlifuję. Znam rosyjski i uczę się hiszpańskiego. Chciałabym ? kiedy już opanuję hiszpański ? nauczyć się także francuskiego bądź włoskiego.
Jeździ pani do krajów, do których eksportujecie windy?
Do kilku tak, ale nie dotarłam jeszcze do Australii. (śmiech) Ale byłam już chociażby w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, w których pracują nasze urządzenia.
Rozmawialiśmy o postrzeganiu kobiet w tej branży, a czy jest jakiś stereotyp dotyczący polskich firm produkujących windy?
No cóż, zapewne większość osób w naszym kraju nie wie w ogóle, że Polacy produkują bardzo dobre, zaawansowane technologicznie windy. Na szczęście dla klientów, jeśli już dochodzi do rozmów, liczy się jakość, a nie tylko znajomość marki.
A jak klienci zagraniczni odbierają FUD Bolęcin?
Najczęściej decydują się na nasze urządzenia po przeprowadzeniu bardzo skrupulatnych testów, w których porównują windy różnych producentów. Nie decydują się na tak drogą inwestycję tylko na podstawie reklamowej broszurki, mogą więc nie kojarzyć nazwy, ale nie to ma dla nich decydującego znaczenia.
Jesteście na rynku blisko 50 lat, zdobywacie nowych klientów w kraju i eksportujecie windy za granicę. Firma osiągnęła sukces. Jaka jest twoja prywatna definicja sukcesu?
Ciężko to zdefiniować, bo ludzie mają różne miary sukcesu. Dla kogoś do mówienia o sukcesie niezbędna jest udana kariera, dla kogoś innego ? zżyta rodzina, a jeszcze dla kogoś innego ? udane połączenie ścieżki zawodowej z rodzinną. Według mnie sukces osiągamy wtedy, kiedy chce nam się dalej pracować, robić nowe rzeczy. Sukcesem jest to, że człowiek jest szczęśliwy, robi to, co lubi i osiąga w tym efekty.
Czyli można osiągnąć sukces na małą skalę?
Jest masa ludzi, którzy są postrzegani jako ci, którzy osiągnęli materialny sukces, a tymczasem nie są szczęśliwi. To jaki to jest sukces? O prawdziwym sukcesie możemy mówić wtedy, kiedy cieszymy się z tego, co udało nam się osiągnąć, i mamy zapał do tego, aby iść dalej. Jeśli jest to zbudowanie wielkiej firmy odnoszącej międzynarodowe sukcesy ? to OK. Ale przecież równie dobrze może być to zajęcie pierwszego miejsca w lokalnym konkursie na najlepszą nalewkę. Sukcesem może być przecież to, że ma się kochającą rodzinę, że udało się, pomimo biedy, wykształcić dzieci.
Czy ma pani może jakieś kobiece wzorce sukcesu w biznesie?
(po chwili zastanowienia) ? Przyznam szczerze, że nigdy na ten temat nie myślałam. (śmiech) W biznesie największym wzorem dla mnie był chyba ojciec. Ale jeśli się zastanowić, to inspirującym przykładem wytrwałości, która przecież ogromnie przydaje się w biznesie, jest moja babcia. Była przebojową kobietą, jak byśmy dzisiaj powiedzieli. Wdowa z czwórką dzieci ? dała radę, umiała sobie poradzić, a to przecież były bardzo trudne, także wojenne czasy.
A antywzorce?
Nie wskażę konkretnej osoby, ale mogę wskazać konkretne zachowania. Nie lubię niezdrowej konkurencji. Moim zdaniem rynek jest wystarczająco duży dla wszystkich, nie ma powodów, aby grać nie fair.
Granie nie fair się często opłaca.
Może tak, ale chyba najczęściej tylko na krótką metę. W biznesie, jak w życiu, warto się kierować słowami Władysława Bartoszewskiego: warto być uczciwym, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto.
Małgorzata Golińska jest prezesem zarządu Fabryki Urządzeń Dźwigowych Sp. z o.o. w Bolęcinie. Odpowiada za strategię firmy, rozwój linii produktowych oraz zdobywanie nowych rynków. Dołączyła do zespołu FUD Bolęcin w 2013 r. na stanowisku kierownika ds. marketingu. Od tego czasu była odpowiedzialna za rozwój firmy i działania sprzedażowe na polskim rynku. W tym czasie rozwinęła m.in. portfolio usług wind osobowych oraz dużych wind towarowych dla przemysłu. Wcześniej, w latach 2005?2012, prowadziła własną firmę szkoleniową. Małgorzata jest absolwentką SGGW w Warszawie na kierunku ekonomia.
(materiał zewnętrzny/rozmawiał: Bartosz Bełkowski/magazyn Madame)
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz