Podczas swojej służby wojskowej dwukrotnie brał udział w misjach Polskiego Kontyngentu Wojskowego – w Iraku i Afganistanie, jednak jego droga do munduru nie była wcale klarowna. O tym dlaczego z Helu przeniósł się do wsi w gminie Raciąż, jak założył Jednostkę Strzelecką w Uniecku i jakie muzeum tam powstanie, porozmawialiśmy z emerytowanym żołnierzem Żandarmerii Wojskowej – Arturem Zybałą.
DAWID ZIÓŁKOWSKI: Jest Pan emerytowanym żołnierzem Żandarmerii Wojskowej. W którym momencie swojego życia zdał Pan sobie sprawę, że służba wojskowa to jest to, co chce Pan w życiu robić?
ARTUR ZYBAŁA: Faktycznie, większość swojego życia spędziłem w zawodowej służbie wojskowej - w żandarmerii. Ale to czysty przypadek. Z zawodu jestem mechanikiem siłowni i okrętowych mechanizmów pomocniczych, po klasie mechanicznej Technikum Rybołówstwa Morskiego w Kołobrzegu. Wybór tej szkoły nie był przypadkowy, gdyż marynarzem Marynarki Wojennej był mój ojciec, śp. Czesław, który służył na okrętach w 11 Dywizjonie Ścigaczy, w 9. Flotylli Obrony Wybrzeża w Helu. Jako dziecko bardzo często gościłem na jego okręcie, gdzie miałem możliwość poznać jego załogę oraz budowę okrętu ZOP - zwalczania okrętów podwodnych nr 355 - od stępki po maszt. Mieszkając i wychowując się na Helu, zakochałem się również w morzu i w tym, co po nim pływa. Stąd wybór tej szkoły średniej. Jednak po jej ukończeniu, były problemy z pracą na morzu. Likwidowano polskie łowiska za granicą, potem przedsiębiorstwa rybackie i linie morskie. Zatem by nie marnować czasu, na ochotnika poszedłem do wojska. W 1990 r. trafiłem do Lęborka, do 4. Batalionu Obrony Wybrzeża - przysłowiowych niebieskich beretów. Po półrocznej szkole podoficerskiej, po licznych poligonach, szkoleniach specjalistycznych i jako podoficer służby zasadniczej, zdałem egzaminy do Szkoły Chorążych Żandarmerii Wojskowej w Mińsku Mazowieckim. Po dwóch latach nauki - jako kadet, zostałem żołnierzem zawodowym w stopniu młodszego chorążego i rozpocząłem służbę w Oddziale Żandarmerii Wojskowej Kraków. Tam pracowałem w wydziale dochodzeniowo-śledczym, potem w wydziale operacyjno-rozpoznawczym. Jak widać, droga do bycia żołnierzem w moim przypadku była dość nieoczywista.
D.Z.: Jest Pan weteranem misji zagranicznych z Iraku i Afganistanu. Dlaczego zdecydował się Pan wziąć w nich udział?
A.Z.: Żołnierz, to bardzo odpowiedzialny zawód. Nie można sobie pozwolić na odrobinę słabości lub zawahania, a wojsko - to system dowodzenia i wykonywania rozkazów przełożonych, na każdym szczeblu. W ten sposób, od lutego w 2004 r. zostałem skierowany na misję poza granicami państwa, w ramach Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Iraku (II zmiana), a od kwietnia w 2007 r. w Afganistanie (I zmiana).
D.Z.: Z pewnością wiedział Pan, że wielu polskich żołnierzy zginęło podczas pełnienia misji w tych krajach. Kiedy Pan tam wyjeżdżał, przemknęła Panu taka myśl "kurczę, mogę przecież nie wrócić do kraju żywy"?
A.Z.: Oczywiście, że wiedziałem, że na tych misjach giną m.in. polscy żołnierze i zawsze istniała obawa, że mógłbym nie wrócić do domu, do rodziny. W sytuacji zagrożenia i panujących tam konfliktów, człowiek działał tam bardziej roztropnie i uważniej niż w naszym kraju, gdzie nie groziło realne zagrożenie terrorystyczne lub inne. Jak wiadomo, każda wojna przynosi straty, te materialne i w zasobach ludzkich. Pamiętajmy jednak, że od zakończenia II wojny światowej, w Iraku polski żołnierz stoczył wygraną bitwę o City Hall w Karbali, która wpisała się do kart polskiej historii.
D.Z.: Jak reagowała rodzina, kiedy otrzymywała wiadomość "Wylatuję do Iraku/Afganistanu"?
A.Z.: Kiedy otrzymałem rozkaz wylotu do Iraku, moja rodzina zareagowała dość normalnie, gdyż wyjeżdżałem na tzw. misję stabilizacyjną - nie na wojnę. Dzielić nas miała tylko duża odległość, bo przeszło 4 tys. kilometrów i rozłąka. Wcześniej walczyli tam Amerykanie, którzy formalnie zakończyli w połowie 2003 r. działania wojenne, doprowadzając względnie do stabilizacji całego państwa irackiego i ogłaszając nowy rozdział państwa pod hasłem „Irqi Freedom” - Iracka Wolność. Czas jednak pokazał coś innego.
Artur Zybała w Iraku [Foto: zbiory prywatne]
Wzmożone ataki terrorystyczne na terenie lokalnych prowincji, doprowadziły do szeregów zamachów. Służąc w bazie FOB Charlie w Al-Hilla koło Babilonu, przeżyłem pięć takich zamachów. Były to pojazdy załadowane materiałem wybuchowym i detonowane przez kierowców-samobójców, ostrzały rakietowe i moździerzowe. Dużym ryzykiem był wówczas udział w konwojach do Bagdadu lub w lokalnych patrolach. Jednak najgorszym okresem był kwiecień, kiedy wybuchło powstanie Al-Sadra. Bazy zostały zamknięte, a Polacy przeszli do obrony swych pozycji. Na wieść o tych wszystkich wydarzeniach przedstawianych w polskich mediach, pojawiły się obawy rodziny o mój los, wzmógł się w nich strach. Tylko łączność telefoniczna z nimi sprawiała, że po „każdych złych zdarzeniach” dawałem znać - że żyję.
Misja w Afganistanie była inna i posiadałem już duże doświadczenie po Iraku. Walka z Talibami nie była prowadzona na ulicach miast, czy równinach, tylko w terenie niedostępnym i górzystym. Tam do walki wykorzystywano bardziej wojskową myśl techniczną niż siłę żywą. Tym samym obawy mojej rodziny były mniejsze, aczkolwiek po narodzinach w maju syna Borysa - pozostawały i były uzasadnione. Moim zadaniem było prowadzenie dochodzeń i śledztw, na terenie połowy Afganistanu, gdzie dochodziło do przestępstw lub wykroczeń z udziałem polskiego żołnierza lub sprzętu. Poruszając się tylko drogą lotniczą, lecąc na zdarzenie - pokonałem dystans kilkudziesięciu tysięcy kilometrów, przebywając we wszystkich możliwych bazach wojskowych od FOB Sharana, gdzie stacjonowałem, po FOB: Bagram, Marmal, Mazar-i-Sharif oraz HQ Kabulu (Kwatera Główna). Prowadziłem na szeroką skalę akcję przeciwdziałania narkomanii wśród żołnierzy i tubylców zatrudnianych z zewnątrz, gdyż jak wiadomo Afganistan jest największym producentem opium na świecie. To również czynności mające na celu zapobieżeniu szpiegowskiej działalności Talibów, na terenie polskich baz wojskowych.
Afganistan - kolejny wyjazd bojowy do PCC Sharana
D.Z.: Pozostały z tych misji jakieś nazwijmy to "czarne" wspomnienia, rzeczy które były ciężkim przeżyciem?
A.Z.: Zawsze w człowieku pozostają złe wspomnienia. Szczególnie, gdy mogły się one przyczynić do utraty życia lub zdrowia osób, z którymi się służyło i znało osobiście. Pomimo że na misjach służyli żołnierze z różnych jednostek wojskowych i rodzajów sił zbrojnych, wszyscy traktowaliśmy się na równi i wspieraliśmy bez względu na to, jaki masz stopień wojskowy, przekonania lub opinie. Tam poznałem i doświadczyłem takich zachowań ludzkich, które na miejscu, tu w kraju w ogóle nie istnieją. Należy to rozumieć w ten sposób, że jeżeli przeżyłeś coś niebezpiecznego wraz z innymi żołnierzami i wyszedłeś z tego cało - stajesz się ich bratem do końca życia. I na zawsze łączyć Was będzie misja, wykonane tam zadania, wspólnie spędzany czas, ich rodziny, wspomnienia i refleksja.
D.Z.: Tak jak wspomniał Pan wyżej, pochodzi Pan z Helu. Jak to się stało, że zawitał Pan w okolice Uniecka?
A.Z.: Tak, pochodzę z Helu. A dlaczego Jeżewo-Wesel? To dobre pytanie. Przychodzi taki czas w życiu, kiedy pragniemy się wyciszyć po tym, co przeżyliśmy. Mam na myśli całe dotychczasowe moje życie, a duża aglomeracja stawała się z czasem uciążliwa. Kiedy już zdecydowałem o odejściu z wojska na emeryturę, to córka Karolina znalazła dom na sprzedaż w Jeżewie-Wesel. Przeprowadzając się w nowe miejsce, nikt z mojej rodziny nie przypuszczał, że przyjdzie borykać się nam z nowymi wyzwaniami. Brakowało nam rodziny ze strony mojej żony Małgorzaty, znajomych i przyjaciół, sklepów i ich dobrego zaopatrzenia, kina, teatru oraz profesjonalnej służby zdrowia. Do tego skala i remont domu. To taka nasza trzecia wspólna „misja”. Jednak czas zrobił swoje i w chwili obecnej czujemy się normalnymi obywatelami tej wsi i gminy.
Pustynna burza w Iraku - Camp Charlie
D.Z.: Jest Pan pomysłodawcą i dowódcą Jednostki Strzeleckiej 1863 w Uniecku. Skąd pojawiła się idea założenia tej formacji?
A.Z.: Obserwując z boku, jak żyje i spędza czas wolny okoliczna młodzież na wsiach, a przede wszystkim brak dostępu do miejsc i rzeczy, które na co dzień ma młodzież w większych miastach - spowodowało u mnie pewne działanie. Nie oszukujmy się, ale człowiek całe życie pozostaje żołnierzem. Ta kwestia przesądziła o tym, by podjąć następne życiowe wyzwanie. Posiadając doświadczenie ze służby wojskowej na terenie kraju i poza granicami państwa, m.in. przez odbyte regularne szkolenia specjalistyczne, poligony, znajomość regulaminów, prawa karnego, prowadzonej na szeroką skalę profilaktyki - z dniem 9 czerwca 2018 r. postanowiłem założyć organizację proobronną - Strzelców w Uniecku. Początki jak wszędzie były trudne. Nie wiedziałem, czy ta forma organizacji przyniesie u młodzieży zainteresowanie.
[ZT]6227[/ZT]
D.Z.: Ilu kandydatów na strzelców było na początku funkcjonowania JS 1863, a ilu podopiecznych ma Pan obecnie?
A.Z.: Zaczynając z pięcioma Strzelcami, co jakiś czas przybywało coraz więcej chętnych. W obecnej chwili Jednostka Strzelecka w samym Uniecku liczy w sumie 42 osoby. Prócz tego, pod naszą Jednostkę podlegają utworzone przez nas Plutony Strzeleckie. Mamy je w Helu, Glinojecku i Lesku. W Gdyni natomiast, działa Pluton Specjalny Strzelców składający się wyłącznie z żołnierzy aktualnie pełniących służbę wojskową lub będących już w rezerwie, z resortów MON i MSWiA. Tworzą oni pion szkoleniowy dla naszych plutonów, gdyż mamy tan samych instruktorów. Łącznie jest nas blisko 120 osób. Panuje u nas dobra organizacja, tylko dzięki przyjętej w Strzelcach wojskowej strukturze.
Irak/Bagdad [Foto: zbiory prywatne]
D.Z.: Z tego co wiem, dwoje strzelców wybrało się do wojskowej szkoły średniej. Ma Pan satysfakcję z tego, że obrali właśnie taki kierunek swojej życiowej drogi?
A.Z.: Z roku na rok coraz więcej Strzelców decyduje się wiązać swoją przyszłość z mundurem. Dostają się oni bez problemów do klas szkół średnich o profilu wojskowym oraz do powstałego całkiem nie dawno Liceum Ogólnokształcącego im. Polskich Spadochroniarzy „Feniks” w Ciechanowie, o czym świadczy ich bardzo dobre przygotowanie nabyte w „służbie” w Strzelcach. Bardzo się cieszę i jestem bardzo dumny, że moja młodzież wyszukuje nowej formy i dotąd nieznanego im zawodu - bycia w przyszłości żołnierzem. Ja tylko dałem im przysłowiową „wędkę” i pokazałem, że prócz innych zawodów, jest ten który daje o wiele większą satysfakcję i być może gwarantuje życiową przygodę.
D.Z.: Jednostka za patrona ma powstańców styczniowych. Czemu akurat oni?
A.Z.: Tak. Jednostka Strzelecka w Uniecku za patronów ma Powstańców Styczniowych. Trudno szukać innego patrona, skoro w dniu 28 stycznia 1863 r. w miejscu naszego stacjonowania, w Uniecku doszło do pierwszej potyczki na terenie ówczesnego powiatu mławskiego i Guberni Płockiej, pomiędzy powstańcami, a wojskami carskiej Rosji. Wydarzenia te upamiętnia na cmentarzu parafialnym w Uniecku grób i pomnik postawiony ''Ku Chwale i Pamięci tamtych dni - poległych uczestników''. Dlatego nasza Jednostka otrzymując rangę Jednostki Strzeleckiej, otrzymała nie przez przypadek numer „1863”, a za patrona - naszych lokalnych bohaterów.
29.10.2007 r. Bagram - pożegnanie Żandarmerii Wojskowej [Foto: zbiory prywatne]
D.Z.: Co musi zrobić osoba chętna, która chciałaby wstąpić w szeregi JS 1863?
A.Z.: Jeśli znajdą się osoby, które chciałyby wstąpić w szeregi JS 1863, muszą spełnić tylko kilka warunków. Generalnie przyjmujemy młodzież szkolną od klasy 5, która: musi być w dobrej kondycji fizycznej - by unieść swoje wyposażenie znajdujące się w plecaku, posiada zainteresowania związane z historią, wojskowością itp. - ale zazwyczaj przychodzą one w czasie służby w Strzelcach. Dorośli muszą być niekarani, a swą postawą - powinni czynnie uczestniczyć w życiu strzeleckim.
D.Z.: Wiemy również, że w Uniecku w budynku starej plebanii powstanie pierwszej w Polsce Muzeum Powstania Styczniowego. Może powiedzieć Pan coś więcej o tym przedsięwzięciu?
A.Z.: Owszem. W Uniecku na bazie starej plebani, czynię starania by powstało Muzeum Powstania Styczniowego. Będzie to jedyne muzeum w kraju i być może w Europie, poświęcone temu największemu zrywowi narodowościowemu, które w latach 1863-1864 obejmowało teren obecnej Ukrainy, Białorusi i Litwy. Na chwilę obecną muzeum jest prawnie zarejestrowane. Muzeum generalnie promować będzie okres Powstania Styczniowego naszego regionu (dawnego powiatu mławskiego Guberni Płockiej), jednak trudno będzie nie wspomnieć o innych wydarzeniach, mających zasadniczy wpływ na prowadzone walki lub potyczki na pozostałym obszarze naszego kraju w tym okresie. Ponadto, planuję pomiędzy sąsiednimi gminami stworzyć trasy turystyczne (w tym rowerowe) miejsc, które związane są z powstaniem. To miejscowości Radzanów, Wróblewo, Glinojeck, Radzimowice, Rydzewo, Kosemin, Drobin, i inne, a także Raciąż - który ma sporo wspólnego z tymi wydarzeniami. Chciałbym również przejść w plener, organizując rekonstrukcję unieckiej potyczki, która na stałe wpisałaby się w nasze wydarzenia. Myślę, że działające na terenie kraju różne inne stowarzyszenia, grupy rekonstrukcji historycznej lub pasjonaci związani z Powstaniem Styczniowym - będą nas licznie wspierać w naszej działalności oraz dadzą nam inne pomysły by wzbogacić przyszłą naszą działalność.
Daj spokój21:41, 16.11.2020
Nie filozuj człowieku. Ura bura ciotka Zielińska jak większość wojskowych - pseudo twardzieli. 21:41, 16.11.2020
Ida22:54, 16.11.2020
Gratulacje i powodzenia w dalszych działaniach. To super że są tacy ludzie którzy tworzą przyszłość małej Ojczyzny na solidnych podstawach, bogatym doświadczeniu i solidnej wiedzy historycznej. Życzę zdrowia, wytrwałości w dążeniu do celu i wygranej 3 misji. ?
A propo negatywnych komentarzy - tylko niedowartościowani ludzie krytykują innych. ? 22:54, 16.11.2020
Staroźreby 06:03, 17.11.2020
Pierwsza potyczka pod Unieckiem to może w powiecie mławskim ale nie guberni. Pierwsza potyczka powstania styczniowego na Mazowszu miała miejsce pod Ciółkowem koło Staroźreb 22 stycznia 1863 06:03, 17.11.2020
A.10:44, 17.11.2020
Tak. Chodziło mi o powiat mławski na terenie Guberni Płockiej.
Pozdrawiam? 10:44, 17.11.2020
Małgośka07:13, 17.11.2020
Na misjach walczyłeś za ojczyznę? W obronie jej granic? Dla kogo walczyłeś? Teraz masz czelność pouczać i moralizować? He, dobre. 07:13, 17.11.2020
zuzka10:17, 17.11.2020
To też służba Ojczyźnie.Doucz się kobieto,a potem mędrkuj. 10:17, 17.11.2020
...10:48, 17.11.2020
Pustak zawsze zostanie pustakiem :-) 10:48, 17.11.2020
Do zuzki12:08, 17.11.2020
Ojczyzna to Polska, a nie jankesi. Doucz się kobieto a potem mędrkuj. 12:08, 17.11.2020
Aga12:45, 17.11.2020
Pouczać?!!!! Moralizować?!!!
To bardziej wywiad biograficzny bez filozofowania i przesłań. Stwierdzenie faktów.
Naucz się czytać ze zrozumieniem klasa 1-3 12:45, 17.11.2020
Kacper11:16, 17.11.2020
Znam człowieka i jego rodzinę robią dobrą robotę czego o wielu w maszym regionie nie można powiedzieć 11:16, 17.11.2020
b.mundurowy11:23, 17.11.2020
Świetny wywiad, oby więcej takich ludzi z pasją. Pozdrawiam.? 11:23, 17.11.2020
Aga 12:36, 17.11.2020
Znam osobiście Artura i jego rodzinę. Świetni ludzie z pasją, poświęcający czas prywatny dobru publicznemu a w szczególności młodzieży. Swoje doświadczenie, zamiłowanie przekuł w pasję służącą Ojczyznie.
Oby więcej takich ludzi. ❤️? 12:36, 17.11.2020
Aga12:40, 17.11.2020
Małgośka jak nie masz pojęcia i podstawowej wiedzy to się nie odzywaj. Za decyzje rządu ginęli ludzie na misjach. A poza tym doświadczenie w boju trzeba też mieć. To są sprawy złożone nie na proste mózgi.
12:40, 17.11.2020
Peace13:53, 18.11.2020
Ale o czym ty bredzisz ? Kto cię biedaku oszukał ? 13:53, 18.11.2020
Macia07:53, 19.11.2020
? 07:53, 19.11.2020
zuzka22:19, 16.11.2020
6 14
Ale błysnąłeś...trzeba było się brokatem posypać, pusty człowieku.Daj już spokój i więcej nie komentuj 22:19, 16.11.2020
Ida23:00, 16.11.2020
8 13
Przerósł ciebie ten wywiad. Skoro nie dorastasz to nie krytykuj ludzi czynu pewnie prosto z kanapy wzbogacony o wiedzę tv próbowałeś zabłysnąć. Cóż masz pecha, nawet iskry nie było. ? 23:00, 16.11.2020
CWKS07:51, 17.11.2020
8 11
No ciekaw jestem czy to samo powiedziałbyś mu, gdybyś spotkał go na ulicy. W gębie oczywiście każdy mocny. 07:51, 17.11.2020