Zamknij

Ukrywali się w cmentarnej pieczarze, aby przeżyć. Wymowne milczenie, czyli jak uratowano żydowskie dziecko...

Igor KantorowskiIgor Kantorowski 15:29, 25.09.2020 IGOR KANTOROWSKI Aktualizacja: 15:19, 01.10.2020
Skomentuj Henryk Gortat [Foto: zbiory rodzinne] Henryk Gortat [Foto: zbiory rodzinne]

Wydarzenia, które rozegrały się podczas okupacji w Czerwińsku, zadają kłam coraz częściej rozpowszechnianym na świecie stwierdzeniom, że Polacy uczestniczyli w eksterminacji Żydów, wydając ich posłusznie lub dla osiągnięcia korzyści niemieckim okupantom. W Czerwińsku przez kilka lat obowiązywała zmowa milczenia. Mieszkańcy tej niewielkiej miejscowości wiedzieli, że w jednej z rodzin polskich ukrywa się żydowska dziewczynka. I nikt nie doniósł żandarmom. Choć za takie milczenie można było przypłacić życiem. 

Niemcy już w końcu 1939 roku dysponowali pełnym spisem ludności żydowskiej w poszczególnych gminach. W tym także Żydów zamieszkałych Czerwińsk i okolicach.

Piekielne getto

Getto czerwińskie zaczęło funkcjonować już na początku 1940 roku. Jego mieszkańcy zostali stłoczeni na niewielkiej powierzchni, w trójkącie ulic: Klasztornej, Świętokrzyskiej i PI. Batorego (Rynek). Zostało dokładnie ogrodzone od reszty miasteczka wysokim płotem z desek i drutu kolczastego. Było patrolowane przez uzbrojonych niemieckich żandarmów z wytresowanymi psami. Za ucieczkę z getta lub nawet przekroczenie jego bram bez zgody Niemców groziła bezwzględna kara śmierci z natychmiastową wykonalnością. Identyczne restrykcje dotyczyły Polaków, którzy okazywali Żydom nawet najmniejszą pomoc.                               

W przypadku ukrywania, kara śmierci wykonywana była na całej polskiej rodzinie, nie wyłączając dzieci. Przez czerwińskie getto przeszło około 3500 Żydów polskich. Potworne zagęszczenie na niewielkim terenie, brak żywności, opału, odpowiedniej odzieży, katastrofalny stan sanitarny i brak opieki medycznej - to wszystko sprawiało, że ludzie masowo umierali. Do tego dochodziła katorżnicza praca przy budowie dróg i umocnień ziemnych które dodatkowo wpływały na eksterminację Żydów.

Na wiosnę 1943 roku Niemcy przystąpili do likwidacji getta czerwińskiego. Odbywało się to w ramach akcji polegającej na całkowitym rozstrzygnięciu kwestii żydowskiej. Żydów z Czerwińska wywożono do Nowego Dworu Mazowieckiego, a stamtąd wagonami bydlęcymi do obozów zagłady. Nielicznym udało się zbiec z tych transportów śmierci. Podczas wywózki z czerwińskiego getta udało się uciec rodzinie Glickmanów. Nie oddalili się daleko. W Czerwińsku byli przecież u siebie. Schowali się na cmentarzu parafialnym, w grobowcu należącym do rodziny Charzyńskich. Właścicieli majątków ziemskich w Strzembowie i Nacpolsku.

Z cmentarza do rodziny Gortatów

W Czerwińsku wiedziano, kto i gdzie ukrywa się na cmentarzu. Zapadła w tym względzie zmowa milczenia. Mieszkańcy nie mówili o tym głośno, jednocześnie przestrzegając niepisanej umowy, że Niemcom nie wolno o tym donieść. I to nikomu.

Nocą 7-letni chłopiec i 3-letnia dziewczynka przychodzili po żywność do rodziny Gortatów. Rodzina ta miała pewne nadwyżki jedzenia, gdyż prowadziła olejarnię, która przynosiła niezłe dochody. Kiedy w 2002 roku otworzono kryptę grobu Charzyńskich, znaleziono tam żeliwne garnki i naczynia należące do Leokadii Gortat. Z tych naczyń korzystali ukrywający się Żydzi.

Rodzina Glickmanów żyła na cmentarzu w ciągłej niepewności. Polacy milczeli jak zaklęci, ale Niemcy ciągle węszyli, szukali zbiegłych Żydów. Pewnej nocy Glickmanowie przyprowadzili dwoje swoich dzieci do Gortatów, błagając o ratowanie im życia. Dziewczynka została, a chłopiec został odprowadzony do sąsiadów Karczewskich. Niestety jego losy są nieznane, najprawdopodobniej wpadł w ręce Niemców podczas dalszego jego przekazywania poza Czerwińsk. Następnego dnia Niemcy okrążyli z psami kryjówkę Glickmanów. Dzieci już tam nie było, ale rodziców rozstrzelano na miejscu.

Żydowskie dziecko tuż obok

Ta egzekucja wstrząsnęła mieszkańcami Czerwińska, którzy liczyli, że kiedy Niemcy nieco spasują z poszukiwaniem, uda się jakoś lepiej zabezpieczyć Glickmanów. Tymczasem mała Marysia przybrała nazwisko Gortat i jako nieślubne dziecko Henryka wpisała się na stałe w codzienna okupacyjną rzeczywistość życia w nowej rodzinie.

Gortatowie, jak wspomnieliśmy, prowadzili olejarnię, z której korzystali także Niemcy. Bywało, że czekając na odbiór oleju wytwarzanego z rzepaku, siedzieli w kuchni przy herbacie. Nawet nie przypuszczali, że obok, za drzwiami w pokoju przebywało żydowskie dziecko. Rodzina Gortatów zwyczajnie bała się o siebie, wiedząc co ich czeka w przypadku odkrycia prawdy. Zdawali sobie sprawę, że o ich przybranym dziecku wie cały Czerwińsk. Trudno powiedzieć, czy nie pojawiały się wątpliwości, co do lojalności wobec nich całej społeczności miasteczka.

Jedyne ocalałe zdjęcie Marii Glickman. Zdjęcie ślubne wykonane we Francji. Pozostałe zdjęcia i dokumenty rodziny Gortatów i Marii Glickman m.in. listy Rady Pomocy Żydów ŻEGOTA, listy osobiste Marii Glickman, dokumenty potwierdzające przekazanie dziecka do rodziny we Francji, duża ilość zdjęć Marii Glickman z rodziną Gortatów, świadectwa szkolne ze Szkoły Podstawowej w Czerwińsku, dokumenty meldunkowe oraz wiele innych były pieczołowicie przechowywane przez Leokadię Gortat - matkę Henryka Gortata. Po śmierci jej męża, budynek w którym zamieszkiwała chwilowo pozostawał pusty i niezamieszkały. Pakiet tych wszystkich dokumentów przechowywany był w ładnej, dębowej szkatułce. Została ona skradziona z wyżej wymienionymi dokumentami

Jednak nikt nie doniósł, choć wszyscy wiedzieli. Mała Marysia (Miriam) Glickman doczekała szczęśliwie razem ze swoimi przybranymi rodzicami do końca wojny. Po wojnie uczęszczała do szkoły podstawowej. Henryka Gortata traktowała jak ojca, a jego rodziców: Leokadię  i Wojciecha jak swoich dziadków.

Nie uważał się za bohatera...

W 1947 roku odnalazł ją kuzyn z Francji. Wyjechała z nim, nigdy nie przestając traktować Gortatów jako swoich bliskich. Dzięki jej wstawiennictwu 30 grudnia 1979 roku Henryk Gortat otrzymał Medal ''Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata" przyznany przez Instytut YADVASHEM.

Zdjęcie z wręczenia medalu i dyplomu ''Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata" Henrykowi Gortatowi. Medal został przyznany w 1979 r. Wręczenie nastąpiło w Warszawie, prawdopodobnie w 1980 r. [Foto: zbiory rodziny Gortatów]

Henryk Gortat nigdy nie uważał się za bohatera. Uważał, że to zasługa wszystkich mieszkańców Czerwińska, bo każdy zachował się przyzwoicie. Ludzie wiedzieli, kto tak naprawdę przebywa pod dachem Gortatów, ale nikt tego nie zdradził Niemcom. Dlatego otrzymany medal ofiarował jako wotum wdzięczności do ołtarza Matki Boskiej Czerwińskiej. Było to swego rodzaju podziękowanie za ocalenie żydowskiego dziecka, rodziny Gortatów oraz społeczności Czerwińska za wymowne milczenie.

Henryk Gortat zmarł w 1985 r. i został pochowany w rodzinnym grobie, niedaleko grobowca rodziny Charzyńskich. Bywa, że losy ludzkie splatają się za życia, a także po śmierci.

Dziękujemy bardzo Maćkowi Wojtkowskiemu z Urzędu Miasta i Gminy Czerwińsk nad Wisłą za przekazanie zdjęć na potrzeby powyższego artykułu.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(12)

PolkaPolka

3 19

Piękna i smutna zarazem historia. Dziś Polak Polakowi jest wrogiem. 20:23, 25.09.2020

Odpowiedzi:3
Odpowiedz

AdamAdam

16 1

Ja tobie nie jestem wrogiem. No chyba że takimi ludźmi się otaczasz 10:03, 26.09.2020


naiwnanaiwna

0 0

Wszędzie trafi się czarna owca, pracując kilkanaście lat, do tego samego zakładu pracy przyszła "koleżanka" z klasy...i zaczęła się "jazda": donosiła, a jak nie było co donieść to konfabulowała ile tylko weszło, dyrektorkę tak owinęła sobie dookoła palca, że wierzyła w każde jej słowo, pomimo tego, że 99 procent to były jej własne słowa, nie ludzi na których zrzucała odpowiedzialność. Atmosfera bardzo ciężka, przez kilka lat. Co byłoby gdyby była wojna????? Wielu niewinnych by zginęło z jej powodu. Dobrze, że już jej nie ma między nami, ale kto wie czy los kiedyś nie postawi tego człowieka na naszej drodze????? oby nie 22:24, 26.09.2020


do "naiwnej&quodo "naiwnej&quo

12 0

W czasie wojny AK zdawało sobie sprawę z istnienie takich koleżanek jak opisałaś. Dlatego powołano oddziały do likwidacji zdrajców, donosicieli, szmalcowników i innego typu tałatajstwa. Wyroki skutecznie zniechęcały innych do kolaboracji z Niemcami. 14:22, 27.09.2020


reo

PolkaPolka

12 0

I potrzeba więcej i częściej opowiadać takie historie, bo jeszcze parę lat ,a naszym dzieciom wmówią ,że to Polacy rozpętali wojnę ,winni są tym wszystkim okrucieństwom i...powinni za to zapłacić. Uczmy nasze dzieci i wnuki prawdziwej historii. Niech nie wstydzą się polskości. 21:25, 25.09.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

MariaMaria

1 5

Smutna historia. Tylu niewinnych ludzi zginęło. Za to że byli tylko żydami. 16:26, 26.09.2020

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

judejude

1 4

Tak polaku, byli Żydami. 11:34, 29.09.2020


AD. AD.

0 0

Znam osobiście mieszkająca we Włoszech wnuczke Charzyńskich i jej córki. Niestety nie wie jak zginął jej dziadek i gdzie jest pochowany. Ma tylko kilka zdjęć dworów i dziadków. Może ktoś zna dalsze losy tych ludzi. Proszę mi napisać. 01:00, 27.09.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Ulrich von JungingenUlrich von Jungingen

1 12

Stonkę niszczy się podczas wylęgu, żeby nie zniszczyła całej uprawy. 17:57, 27.09.2020

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

Ty mi tuTy mi tu

4 0

Zniszczył ogrodnik stonek kilka
A potem zniszczyli ogrodnika
Chmmm
Nie rób drugiemu tego co tobie
Niemiłe 08:54, 28.09.2020


szalomszalom

1 10

Szacunek dla Gortatów i mieszkańców Czerwińska. Taka refleksja: czy w dzisiejszych czasach .... w Polsce .... ? w stosunku do Żydów ..... ? Słuchając różnych opinii mam poważne wątpliwości. 09:42, 29.09.2020

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

teltel

6 0

co widać po łapkach w dół .... 08:52, 02.10.2020


0%