Mariawici zniknęli z pola widzenia. W zasadzie mało kto dzisiaj wie, że istnieje takie wyznanie. W dodatku niedaleko Płońska, czyli w Radzyminku i Raszewie Dworskim. Porozmawialiśmy z osobami tego wyznania.
W Radzyminku (gmina Naruszewo) i Raszewie Dworskim (gmina Czerwińsk nad Wisłą) mają swoją parafię. Na wzgórzu tumskim w Płocku, znajduje się ich biskupstwo. Nadal czują się chrześcijanami, choć Kościół katolicki ich odrzucił. A wielu spośród wierzących uważa ich za heretyków.
Rozłam katolików i Mariawitów nastąpił w 1906 roku. Powodem był konflikt z papieżem, który nie chciał uznać za świętą jednej z założycielek nowego wyznania. Mariawici przestali uznawać zwierzchność Rzymu. Za co zostali nazwani heretykami, a nawet sektą. Nie przeszkodziło to jednak zachować im biskupstwa w Płocku, które funkcjonuje do dzisiaj. Z tym że biskup mariawicki ma żonę i dzieci, a na terenie biskupstwa, oprócz mszy, odbywają się różne zajęcia dla dzieci i młodzieży. Duchowni mariawiccy mogą wstępować w związki małżeńskie, chyba że złożą śluby życia w czystości.
Był czas, kiedy mariawici byli prześladowani przez katolików i nie mogli w pełni przyznawać się do swojego wyznania. Tak było także na naszym terenie. W 1907 roku nastąpił rozłam w kościele w Radzyminie pod Płońskiem. Część parafian porzuciła swoją parafię pod wezwaniem Świętych Piotra i Pawła. Przeszli na wyznanie mariawickie. Już w 1907 roku wybudowali nowy kościół w Radzyminku (na zdjęciu poniżej - przyp. red.), pod tym samym wezwaniem. Funkcjonuje on po dziś dzień, tyle że budynki poklasztorne stoją puste, gdyż w latach sześćdziesiątych nie było już chętnych do życia zakonnego.
Krótko po wybudowaniu kościoła dochodziło do ostrych ataków na mariawitów ze strony okolicznych katolików. W trakcje jednego z takich napadów zginęła od bagnetu wyznawczyni nowej wiary. Doszło także do drastycznej sceny, kiedy katolicy, przy udziale księży, przywiązali mariawickiego kapłana do sań i popędzili go zmarzniętą drogą. Na szczęście w miarę upływu czasu te ataki ustały.
Dzisiaj parafia radzymińska liczy około 130 wiernych, a raszewska około 160. Msze raz na tydzień w niedzielę odprawia kapłan Marcin Kolasiński.
- Jestem od niedawna proboszczem tych parafii - mówi. - Dopiero poznaję ludzi. Jestem w kontakcie z biskupem w Płocku. W samym Radzyminku nie ma mariawitów, tylko w okolicznych wioskach, a także kilka rodzin jest w Płońsku. Mszę odprawiam w niedzielę, albo na czyjeś życzenie. U nas nie ma opłat za msze, czy pochówek, chyba, że ktoś ofiaruje coś z własnej woli. Jesteśmy kościołem ubogim. Nie pobieram także opłaty za miejsce na naszych dwóch cmentarzach; w Radzyminku i Raszewie. Za groby też się nie płaci. Jeśli chodzi o posługę, to w naszym kościele msze odprawiane są jak w każdym kościele katolickim. Spowiedź jest ogólna, chyba, że ktoś chce wyznać ciężkie grzechy, wówczas przychodzi do konfesjonału. Na parafii jestem kapłanem i prowadzącym swój dom. My jesteśmy przygotowanie do wykonywania obowiązków domowych.
Płońscy mariawici Józef i Aniela Gorczyńscy zawsze przyznawali się do swojego wyznania.
- Ślub wzięliśmy mariawicki – mówią. - Dzieci są już katolikami, bo tak było łatwiej, zwłaszcza kiedy zamieszkaliśmy w Płońsku. Najpierw należeliśmy do kościoła mariawickiego w Raszewie, kiedy pracowaliśmy i mieszkaliśmy w Nacpolsku. – Raz ksiądz katolicki nie chciał mnie udzielić komunii na ślubie syna w Nowym Dworze Mazowieckim. Oburzyło to wszystkich ludzi w świątyni – wspomina Aniela Gorczyńska.
- Wiem, że ksiądz Jaworski, który przecież wybudował kościół w Płońsku, odwiedzał naszego kapłana w Radzyminku. Wiedział, że żyje mu się ubogo. Wspierał go jak mógł. Ale nasz kapłan Stefan wolał żyć w ubóstwie, dlatego rzadko cokolwiek przyjmował. Jednak ksiądz Jaworski odwiedzał go i przesiadywał u niego - wspomina Józef Gorczyński.
Bardzo dobrze o byłym radzymińskim kapłanie mówią także mieszkańcy wioski.
- Kapłan Stefan to był ktoś wyjątkowy. On naprawdę służył Bogu i ludziom - mówi Agnieszka Konarzewska z Radzyminka. – My z mężem jesteśmy katolikami, ale gościliśmy kapłana Stefana od mariawitów. Przychodził do nas na telewizję, bo nie miał odbiornika. Żył biednie, a jeśli już wpadły mu jakieś pieniądz, to dzielił je z bezdomnymi i ubogimi. Niestety, jeden z takich go okradł. Kapłan umarł w 2015 roku, ale nie został pochowany na radzymińskim cmentarzy mariawickim. Spoczął w swoich stronach rodzinnych - dodaje kobieta.
Tadeusz Drzewiecki ze Stachowa (gmina Naruszewo) jest dzisiaj ponad 80-letnim wdowcem. Mieszka sam , ale korzysta z pomocy opiekunki. Przez całe życie był mariawitą, bo wyrastał w rodzinie wyznającej tę wiarę.
- Ślub wzięliśmy mariawicki jeszcze w Lublinie – wspomina. - Potem los nas rzucił tu, na płońską ziemię. Tu było sporo mariawitów. Jeździliśmy z żoną do Raszewa, ale potem należeliśmy już do parafii w Radzyminku. Tam kiedyś były nawet siostry zakonne. Mieszkały w jakimś domku. Wiem, że coś szyły i sprzedawały. W Raszewie był dom, gdzie uczono dzieci praktycznych zajęć – wspomina Tadeusz Drzewiecki.
Dzisiaj mariawici na ziemi płońskiej to już kilkaset osób. Kurczy się ich stan, choć są rodziny, w których młodzi dalej wyznają wiarę dziadków i rodziców.
Obydwie świątynie są zadbane, podobnie jak cmentarze. A kapłan Marcin Kolasiński widzi swoją posługę jako służbę Bogu, będąc na co dzień z ludźmi, którzy mogą do niego trafiać ze swoimi problemami.
Policyjna kontrola: Ukrainiec może być zobligowany do o
Ukraińcy sami się wyniosą. Nie potrzeba tych waszych śmiesznych marszów...
Sosmieszany
15:09, 2025-09-15
Policyjna kontrola: Ukrainiec może być zobligowany do o
pijusa ukrusa na front
na front
12:49, 2025-09-15
Gmina Naruszewo: Piorun uderzył w komin domu
postawienie o oknie świętego obrazu maryjnego i gromnicy uchroni przed pierunem
katolik
12:47, 2025-09-15
25-latka z toyoty nie ustąpiła pierwszeństwa przejazdu
Na co tam tyle straży,operator 112 powinien być ukarany za marnotrastwo publicznych pieniędzy,strażacy z osp. Mają ok 40 zł. Na h. Plus paliwo
Darek
11:23, 2025-09-15