Chyba każdy z płońszczan wie, gdzie leży mała wioska Strachowo. Tam 14 kwietnia 1905 roku urodziła się Stanisława Makowska. Przyszło jej przeżyć burzliwy czas, pełen dramatu i poświęcenia.
Pierwszy mąż pani Stanisławy pochodził również ze Strachowa. Jan Sybicki był policjantem. Krótko po ślubie został mianowany na Komendanta Policji w Klukowie, koło Wysokiego Mazowieckiego. Młodzi zamieszkali w tej niewielkiej miejscowości. Niestety wybuch wojny dał początek ich tragicznym losom.
Mąż pani Stanisławy jako przedwojenny policjant został po wkroczeniu Armii Czerwonej aresztowany i wywieziony na Wschód. Nie było wiadomo gdzie przebywa. Dopiero po wojnie żona dowiedziała się o losie swojego męża. Został zamordowany w Terze. Dlatego nie mogła o tym oficjalnie mówić. Obowiązywała przecież wersja, że zabili go Niemcy. Sama pani Stanisława również poniosła konsekwencje bycia żoną policjanta. W bydlęcych wagonach razem z innymi mieszkańcami Klukowa została wywieziona z tej miejscowości na wschodzie Polski, którą okupowali sowieci. Trafiła aż do Kazachstanu. Nie chciała wspominać pobytu na tamtej odległej ziemi. Przypominała, że latem zbierali łajno krowie, aby je suszyć i wykorzystywać jako opał na zimę - tam tylko te stepy były... - mówiła nie raz.
W 1942 roku pani Stanisława zgłosiła się do powstającej armii polskiej. Już w kwietniu 1942 roku razem z nią dotarła do Persji. Tam zdobyła kwalifikacje na pielęgniarkę. Odbyła kurs, choć prawdziwy egzamin przyszło jej zdawać na polach bitewnych. Awansowała na siostrę oddziałową 3 Szpitala z Korpusu PSZ na Zachodzie.
Stanisława Sybicka (druga z prawej) w gronie personelu medycznego 3. Szpitala Wojennego. Włochy, lata 1944-1946
Razem z Armią Andersa przeszła szlak bojowy przez Bliski Wschód, Afrykę Północną aż do Włoch. Niosła pomoc medyczną rannym pod Monte Cassino. Opowiadała, że Polacy którzy zdobywali wzgórze Monte Cassino ponosili olbrzymie straty. A sami dostarczani byli do szpitala, w takim stanie, który u młodej kobiety mógł wywoływać przerażenie.
Stanisława Sybicka (z prawej) we Włoszech, fot. z lat 1944-1946
Dała jednak radę, choć Monte Cassino na trwałe zapisało się w jej pamięci. Jako wielka danina krwi polskiej. Towarzyszyła rannym żołnierzom jeszcze pod Ankoną, Bolonią i Loreto. Widziała straszne rzeczy, ale żyła.
Transatlantykiem popłynęła z Włoch do Anglii. Tam przebywała do 1948 roku. Chciała wracać do Polski, ale tkwiła w niej obawa, że może ponieść konsekwencje swojej przynależności do Armii Andersa.
Chciano ją zatrzymać, ale tęsknota za krajem wzięła górę. Po powrocie okazało się, że jej rodzice już nie żyją. O zamordowanym mężu już wiedziała, ale mówić o tym nie mogła. A może jeszcze łudziła się, że wróci. Jednak kiedy odszukała go na liście katyńskiej, wiedziała, że mąż został zamordowany.
Stanisława Sybicka (z prawej) w drodze powrotnej do Polski, 1948 r. [zdjęcia dzięki uprzejmości PDDM Płońska]
W 1951 roku pani Stanisława wychodzi po raz drugi za mąż za Adama Makowskiego. Mieszkali po sąsiedzku, a połączone gospodarstwa pozwoliły gospodarować efektywniej. Światło do Strachowa doprowadzono dopiero w 1967 roku. Do tego czasu nie można było używać sprzętu elektrycznego. Stanisława Makowska nie mogła nawet mówić, że została deportowana na Wschód przez NKWD. Obowiązywała wersja, że wywózki dokonali Niemcy. Potem zapraszano ją do szkół, żeby opowiadała uczniom o walkach na Monte Cassino; tylko o przebiegu działań bitewnych, ale nie jak doszło do tego, że armia polska walczyła także na zachodzie.
Za swoje zasługi wojenne pani Stanisława została odznaczona: Krzyżem Monte - Cassino, Gwiazdą za Wojnę i Gwiazdą Italii, później Medalem Zwycięstwa i Wolności oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Stanisława Makowska, oprócz pracy na roli i gospodarstwie, wykonywała zastrzyki osobom, które chorowały. Potrafiła jako jedyna w Strachowie i pobliskich wioskach wykonywać zastrzyki dożylne. Przyjeżdżali po nią nawet z odległych miejscowości i wiosek. Lekarze mieli do niej duże zaufanie, kiedy wypisywali zastrzyki dożylne, kierowali chorego do pielęgniarki spod Monte Cassino.
Pani Stanisława zmarła w 1978 roku, zapamiętana przez ludzi jako osoba bardzo uczynna i życzliwa. Nigdy nie czuła się bohaterką, choć jej życie daje świadectwo takiemu twierdzeniu.
[w materiale wykorzystano zapisy z Zeszytu Pracowni Dokumentacji Dziejów Miasta Płońska: Ryszard Makowski ''Ślad w sercu'', Zeszyty Pracowni, Seria: Wspomnienia. Zeszyt XII, Płońsk 2010]
Brawo13:50, 31.12.2020
Odważna kobieta. Takich wspomnień nam trzeba. Dzięki za artykuł.
Kilka osób rannych w wypadku w Wycinkach
Proszę osoby poszkodowane o kontakt 664694990
Dominikk
23:44, 2025-06-16
Udzielają poparcia Rafałowi Trzaskowskiemu
ZNAKOMICIE! najlepszy jest tam syn Zdzisława, starego komucha
słychać wycie?
22:43, 2025-06-16
Pożar samochodu w Królewie
4 straże a i tak się spalił.
Wojtek
16:59, 2025-06-16
Zgłoszenie od matki o zaginięciu jej synka
brawa dla policjantów, jak nie piją to jednak coś potrafią. A właśnie, czy są już wyniki badań krwi policjantów którzy rozbili radiowóz?
jp
15:03, 2025-06-16