Kuperman i Lewin pochodzili z Wyszogrodu. Pod koniec listopada 1941 roku zostali przesiedleni do Czerwińska. W październiku 1942 roku dowiedzieli się, że Niemcy planują kolejne wysiedlenie, tym razem do Nowego Dworu Mazowieckiego. Postanowili wówczas, że uciekną z getta i udadzą się po pomoc do Franciszka Antczaka, znajomego Kupermana, który mieszkał z rodziną w Nowym Boguszynie w powiecie płońskim (Landkreis Plöhnen). Dotarli do niego wieczorem 3 listopada 1942 roku. Antczak zgodził się ich ukryć w stodole. Dostarczał im także żywność. Kryjówka nie była jednak bezpieczna, ponieważ w okolicy pojawiały się patrole żandarmerii. Wobec coraz większego prawdopodobieństwa wykrycia uciekinierów, Antczak postanowił, że lepiej będzie przenieść ukrywających się u niego Żydów do jego siostry Zofii Szkop, mieszkającej w Kolonii Nacpolsk. W nocy 11 listopada 1942 roku zaprowadził ich tam jego 12-letni syn.
Rodzina Szkopów nie była zamożna. Gospodarstwem zarządzała Zofia, która mieszkała z siedmiorgiem dzieci w drewnianym domu. W pracy pomagał jej najstarszy syn Kazimierz. Genowefa Domańska z domu Szkop, córka Zofii, zeznawała po latach: „Okres okupacji niemieckiej spędziłam w Kolonii Nacpolsk (obecna nazwa Nacpolsk Nowy) razem z rodzicami i rodzeństwem. Ojciec Bolesław zmarł w 1939 roku. Po jego śmierci gospodarstwem rolnym, któreśmy posiadali, kierowała matka. Jesienią 1942 roku, dokładnej daty podać nie potrafię, przybyli do naszego domu dwaj Żydzi. Jak się dowiedziałam, jeden nazywał się Kuperman, a drugi Lewin. Obydwaj pochodzili z Wyszogrodu. Błagali oni mamę i brata Kazimierza, który był najstarszy z dzieci, ażeby ich przechować przed prześladowaniami ze strony hitlerowców. Mama, choć była pełna obaw i lęku o swój i nasz los, zgodziła się ostatecznie Żydów przyjąć. Nalegał również na to nasz brat Kazimierz”.
Na zdjęciach z lewej Moszek Kuperman, fotografie z materiałów płockiego Gestapo. Źródło: AIPN, z prawej: Josek Lewin ukrywał się w gospodarstwie rodziny Szkopów do marca 1944 roku. Fotografia wykonana przez płockie Gestapo w 1944 roku. Źródło: AIPN.
„Wspólnie z Lewinem i Szkopem rozbudowaliśmy go […]. Ściany i sufit podparliśmy deskami i belkami. Po zakończeniu prac starannie zasypaliśmy dziurę od strony podwórka, zrobiliśmy specjalny otwór wejściowy we wnętrzu obory. [...] Aby można się było w bunkrze wygodnie położyć, zrobiliśmy tam jeszcze pryczę oraz stół. Przykrywaliśmy się do spania […] pierzyną. Abyśmy mogli choć trochę oświetlić bunkier, pani Szkop dała nam lampę naftową”. Rodzina Szkopów dostarczała jedzenie do bunkra. Czasem Kuperman i Lewin przychodzili również do domu, a Kazimierz z rodzeństwem odwiedzali ich w kryjówce. Żydzi często wychodzili nocą, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Przebywali oni w gospodarstwie od listopada 1942 do lutego 1944 roku. Za swój pobyt i wyżywienie przekazali Zofii około 1800 marek i kilka sztuk odzieży.
Pod koniec stycznia 1944 roku Moszek Kuperman postanowił, że odwiedzi swoich znajomych w Wyszogrodzie. Po drodze w okolicy Małej Wsi został jednak pojmany przez funkcjonariuszy lokalnej żandarmerii. Następnie przekazano go do płockiego Gestapo. Tam Kuperman został poddany brutalnemu śledztwu i wyjawił miejsce swojej kryjówki. 2 marca funkcjonariusze Gestapo aresztowali Zofię Szkop i ukrywającego się w bunkrze Joska Lewina. Przeszukali również gospodarstwo. Nie udało im się natomiast aresztować Kazimierza Szkopa, który w tym czasie przebywał poza domem. Gestapo zatrzymało go dopiero 24 marca 1944 roku, kiedy po raz kolejny przyjechało do Kolonii Nacpolsk, aby wykonać dokumentację fotograficzną bunkra. Ofiarą represji padła również najstarsza córka Zofii, Genowefa, która została zesłana na roboty przymusowe.
W toku śledztwa niemiecka tajna policja ustaliła również, że w sprawę ukrywania Żydów zaangażowany był Franciszek Antczak. Aresztowano go 27 marca 1944 roku. Jego córka Anna Antczak-Żaczek, zeznawała po wojnie: „Daty nie pamiętam, było to w zimie 1944 roku, pod nasz dom podjechał samochód z Gestapo. Nie wiem, skąd byli ci Niemcy. Potem po wsi chodziły słuchy, że było to Gestapo z Płocka. Nie znam tych Niemców z Gestapo. Gdy ojciec ich zobaczył przez okno, uciekł w pola. Ja w domu byłam tylko chwilę. Widziałam, jak jeden z Niemców podszedł do matki. Matka się przewróciła. Ja uciekłam z domu i uciekając, zawiesiłam się na płocie i wisiałam na sukience, aż mnie znalazł brat. Z Gestapo był wówczas jeden z tych Żydów. Wydaje mi się, że był to Kuperman, był w kajdankach. Tego dnia Niemcy zabrali tyko moją matkę. Przetrzymywali ją w areszcie w Czerwińsku. Następnego dnia mój ojciec sam zgłosił się w Czerwińsku na Gestapo, aby wypuścili naszą matkę za niego. Odchodząc, powiedział, że sam nie da rady nas wychować. Tego dnia wieczorem wróciła matka, a ojca aresztowali”.
W lipcu 1944 roku w Płocku odbyła się rozprawa Zofii Szkop i jej syna Kazimierza. Niemiecka prokuratura oskarżyła ich o ukrywanie i karmienie Żydów, a także nielegalne dokonywanie uboju zwierząt, wnosiła przy tym o wymierzenie obydwojgu kary śmierci. Ostatecznie sąd złagodził wyrok wobec Zofii, skazując ją na trzy lata obozu karnego. Wobec Kazimierza zastosowano najsurowszy wymiar kary. W sierpniu 1944 roku Zofia Szkop trafiła do więzienia dla kobiet w Fordonie koło Bydgoszczy, jednego z najcięższych zakładów karnych dla kobiet w Okręgu Rzeszy Gdańsk–Prusy Zachodnie. Przebywające tam więźniarki były zmuszane do ciężkiej pracy fizycznej. Zofii udało się powrócić do domu wiosną 1945 roku, po zdobyciu Bydgoszczy przez wojska polskie i sowieckie. Jej syna Kazimierza przewieziono 5 sierpnia 1944 roku z więzienia w Płocku do Śledczego Zakładu Karnego w Königsbergu. Po dotarciu na miejsce Kazimierz podjął jeszcze próbę ratowania życia. W tym celu napisał prośbę o ułaskawienie do prezydenta prowincji Prusy Wschodnie. Niestety 12 września dostarczono decyzję podtrzymującą wyrok. 26 września 1944 roku o godzinie 15.05 w zakładzie karnym przy Berneckerstrasse 2/4 dwóch funkcjonariuszy doprowadziło Kazimierza na egzekucję. Został on zamordowany za pomocą gilotyny. Jego zwłoki umieszczono w przygotowanej wcześniej trumnie i wydano urzędnikowi instytutu anatomii. W protokole z egzekucji zapisano: „Od doprowadzenia skazanego do przekazania go katowi upłynęły 3 sekundy, od tego momentu do wykonania kary śmierci 3 sekundy”.
Wobec Franciszka Antczaka początkowo zastosowano areszt prewencyjny na czas nieokreślony. W raporcie Gestapo stwierdzono na jego temat: „Antczak udowodnił, że choć jest Polakiem, to opowiada się za żydostwem i wzmocnieniem jego roli. Ponadto zaprezentował się jako osoba, która nie pragnie uczestniczyć w pokojowej odbudowie wcielonych terenów wschodnich. W przypadku wypuszczenia go na wolność należy liczyć się z tym, że będzie kontynuował swój proceder (udzielał schronienia osobom spoza wsi lub bandytom). Skierowanie go do obozu koncentracyjnego – II stopnia – jest w związku z tym pilne i konieczne”.
26 kwietnia 1944 roku Franciszka Antczaka przetransportowano z więzienia w Płocku do obozu koncentracyjnego Stutthof. Przebywał tam co najmniej do końca lipca 1944 roku. Następnie wysłano go do filii obozu znajdującej się w Policach pod Szczecinem (Außenlager Pölitz), gdzie więźniowie pracowali w zakładach wytwarzających benzynę syntetyczną. Ze względu na fatalne warunki sanitarne oraz wyniszczającą pracę panowała tam wysoka śmiertelność. Ostatni list Franciszka do rodziny pochodzi z 5 stycznia 1945 roku. Nie udało się ustalić dokładnej daty jego śmierci.
Josek Lewin oraz Moszek Kuperman trafili do obozu w Auschwitz–Birkenau 20 maja 1944 roku. Przebywali tam do końca stycznia 1945 roku. Wówczas Niemcy, w obliczu zbliżających się wojsk sowieckich, zarządzili deportację więźniów w głąb Rzeszy. Joskowi Lewinowi udało się uciec z transportu na jednej z czeskich stacji kolejowych. Stamtąd przedostał się do Polski, na tereny zajęte przez Sowietów. Po zakończeniu wojny wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Jak wynika z dokumentów zgromadzonych w Arolsen Archives, Moszek Kuperman dotarł do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie 22 stycznia 1945 roku. Prawdopodobnie udało mu się doczekać wyzwolenia, jednakże jego dalsze losy są nieznane. [informacje Instytutu Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego/cytaty: AIPN, BU 392/1164, t. 1, Protokół przesłuchania świadka Genowefy Domańskiej z dn. 24 listopada 1994 roku, k. 107, AIPN, GK 629/2473, Protokół z czynności urzędowej zeznanie Moszka Kupermana z dn. 3 marca 1944 roku, k. 43. [tłumaczenie z jęz. niemieckiego Instytut Pileckiego]], AIPN, OKŚZpNP w Warszawie, S 9/03/Zn., t. 2, Protokół przesłuchania świadka Anny Antczak-Żaczek, k. 280, Bundesarchiv, B. 162/28162, k. 14. [tłumaczenie z jęz. niemieckiego Instytut Pileckiego], AIPN, GK 629/27, k. 8. [tłumaczenie z jęz. niemieckiego Instytut Pileckiego]].
Wyjątkowość tego upamiętnienia polega na tym, że jeden z ratowanych, Josek Lewin, przeżył wojnę, drugi prawdopodobnie w Buchenwaldzie doczekał wyzwolenia obozu. Jest to niezwykła sytuacja, gdyż najczęściej ratowani Żydzi ginęli wraz ze swymi wspomożycielami – w tym wypadku mamy do czynienia z uratowaniem przynajmniej jednego z nich - Barbara Konarska, Dział Prasowy Instytutu Pileckiego
Program upamiętnienia | czwartek, 26 września 2024 roku:
11:00 – Msza święta (Kościół pw. św. Zygmunta w Żukowie, Żukowo 24 A, (Nacpolsk)
12:30 – Odsłonięcie tablicy upamiętniającej i złożenie kwiatów - teren przed Szkołą Podstawową im. Piotra Sękowskiego w Nacpolsku, ul. Szkolna 18 (gm. Naruszewo)
[ZT]12844[/ZT]
O programie „Zawołani po imieniu” – poświęcony jest osobom narodowości polskiej zamordowanym za pomoc udzielaną Żydom w czasie okupacji niemieckiej. Program powstał z potrzeby zaznaczenia w przestrzeni publicznej miejsc związanych z pomordowanymi. W każdym takim miejscu stawiany jest kamień z wmurowaną tablicą przypominającą nazwiska zamordowanych Polaków oraz zamordowanych z nimi ich podopiecznych (jeśli dane te są znane). Upamiętnienia poprzedzają warsztaty edukacyjne, realizowane w lokalnych szkołach przez edukatorów i historyków. Instytut Pileckiego podejmuje starania, aby te lokalne doświadczenia stały się częścią powszechnej świadomości historycznej. Potomkowie i krewni zamordowanych tworzą społeczność Rodzin Zawołanych po imieniu, spotykającą się cyklicznie na zjazdach, których celem jest wymiana doświadczeń i uwspólnianie działań związanych z propagowaniem historii Upamiętnianych. W tej samej intencji program zrzesza i wspiera również lokalnych samorządowców. Uroczystość w Nacpolsku, to trzydzieste siódme upamiętnienie, łącznie z Upamiętnionymi w Nacpolsku, Instytut Pileckiego „zawołał już po imieniu” 97. Polaków, zamordowanych podczas okupacji niemieckiej za udzielanie Żydom pomocy.
[NEKROLOGI]1727076795101[/NEKROLOGI]
Paweł14:45, 26.09.2024
2 0
Wdzięczność kupermana była ogromna. Wydał niemcom matkę 7 dzieci 14:45, 26.09.2024
,12:37, 30.09.2024
1 0
tak się zastanawiam na co to:( W większości rodzice dzieci nie znają historii, nie mają co mądrego przekazać dzieciom a to co przekazują to kult pieniądza, nic-nieróbstwa i socia lmedia...przykre ale młodzi nie interesują się czasami wojny i dla nich to prahistoria. Historia i religia dla nich na tym samym szczeblu siedzi- najlepiej nie chodzić i chwalić obce. Żal poświęcenia tylu żyć dla obrony POLSKOŚCI skoro obecnie żyjący tak mało cenią to co mają 12:37, 30.09.2024