Zamknij

Płoński ślad dziecięcego obozu zwanego 'Małym Oświęcimiem'

Igor KantorowskiIgor Kantorowski 13:41, 26.01.2021 D.T Aktualizacja: 22:50, 29.01.2021
Skomentuj Poranny apel w dziecięcym obozie zagłady w Łodzi [Foto: wikipedia/public_domain] Poranny apel w dziecięcym obozie zagłady w Łodzi [Foto: wikipedia/public_domain]

Wiedza o obozach koncentracyjnych dla dorosłych jest już dość powszechna. Przynajmniej w Polsce. Natomiast jakoś umknęło ze świadomości naszej to co Niemcy robili z polskimi dziećmi w obozie dziecięcym w Łodzi przy ulicy Przemysłowej. To tam trafił m.in. wnuczek wybitnego płońskiego lekarza.

Obóz koncentracyjny dla dzieci powstał w 1942 roku na terenie getta. Zwany jest ‘’Małym Oświęcimiem’’, bo dokonywano tam eksterminacji na dużą skalę. Przeszło przez niego kilkanaście tysięcy polskich dzieci. Przeżyło niewiele (ok. 800), bo machina śmierci pracowała w myśl przyjętego i skrupulatnie realizowanego planu. Dzieci miały umierać,z wycieńczenia, głodu, chorób, nadludzkiej pracy, braku opieki zdrowotnej. Nie było tam komór gazowych ani krematorium. Ciała utylizowano poza obozem. Bywały dni, że do obozu trafiało kilkaset dzieci. Panowała wielka ciasnota, a o umieralność dbali niemieccy kaci.

Do obozu trafiały dzieci odebrane polskim patriotom zaangażowanym w walkę z okupantem niemieckim. Rodziców aresztowano, często zabijano, a dzieci przywożono do Łodzi. Niemcy zadbali również, aby odbierać małoletnich również tym Polskim rodzicom, którzy należeli do przedwojennych elit inteligenckich. Umieranie ich dzieci miało gwarantować, że nie będzie godnych następców ich rodziców. Polacy mieli przecież tylko pracować i słuchać swoich niemieckich panów.

Straszna rzeczywistość za obozową bramą

Po przekroczeniu bramy obozu dzieci traciły kontakt z rodziną. Traciły także swoją tożsamość, nie miały już imion i nazwisk tylko numery. Taka niemiecka słabość do liczb.

Obóz podzielony był na dwie części: dla dziewczynek i dla chłopców. Obszar dla chłopców był większy, bo też chłopców przywożono więcej.       

Usytuowanie obozu w środku łódzkiego getta, zabezpieczało przed próbami ucieczek. Za ogrodzenie tego dziecięcego piekła trafiały również niemowlaki. One podlegały specjalnej selekcji. Te, które charakteryzowały się rysami aryjskimi, wywożone były do niemieckich rodzin. Pozostałe uśmiercano, nie dając im szans nawet na krótkie życie.

Dzieci, w zależności od wieku, pracowały ponad siły. Starsi szyli, młodsi pracowali przy wytwarzaniu różnych przedmiotów. Wyżywienie było głodowe. Na śniadanie kromka suchego chleba i kubek czarnej kawy bez cukru. Obiad to zupa z ziemniaczanych łupin lub brukwi. Kolacja to powtórka śniadania. Głód to środek, jaki zastosowali niemieccy oprawcy do eksterminacji dzieci w obozie. Ale to było za mało, aby przyspieszyć umieralność. Obozowi kaci stosowali umyślne tortury.

Ferdynand Rajczak – zeznawał po wojnie: Przypominam sobie przypadek, gdy chłopcu z Krakowa, który moczył się nocą, Agust obciął scyzorykiem jądra. Do rana chłopiec zmarł.

Oswald Żurek: Niemiec trzymał chłopca za nogi, głową w beczce. Puścił go, kiedy ten przestał dawać znaki życia.

Bolesław Kaleta: Pamiętam jak jeden z kolegów dostał pomieszania zmysłów, biegał po obozie i wołał: ,,samolot na kolacji”, pomieszało mu się z głodu. On jadł myszy, zmarł na tyfus.

Relacje tych co przeżyli są przerażające. A przecież parafrazując Zofię Nałkowską, można powiedzieć, że to dorośli zgotowali dzieciom ten los.

Wszystkie dzieci spały na pryczach, bez pościeli, na stęchłej słomie. Mieli jak najszybciej umierać, bo szły następne transporty.

Polka wśród katów

Eugenia Pol podpisała listę volksdeutscha i stała się Niemką. Sama zgłosiła się  pracować jako kapo do obozu dla dzieci. Wybrała lepsze życie za cenę polskich dzieci. Z relacji tych dziewczynek, które przeżyły, jasno wynika, że należała do grona najokrutniejszych dozorczyń.  Nie wychodziła bez kija, biła pod byle pretekstem. Do bicia używała także cegieł, czy prętów. Lubiła zamykać dziewczęta w szafach na całą noc. Urządzała gorące kąpiele. Umieszczała dziewczynki w bani z rozgrzaną wodą aż wyskakiwały pęcherze. Potrafiła wbić w brzuch kij od pejcza i wiercić w nim aż dziecko umrze. Albo ,,zwyczajnie”, biła aż zabiła. Była potworem.

Apel w łódzkim obozie dziewczęcym [foto: dzienniklodzki.pl/Reprodukcja Grzegorz Gałasiński]

I ta kobieta po wojnie znikła. Wróciła do swojego polskiego nazwiska. Pracowała w żłobku w Łodzi! Za wykonywaną pracę otrzymywała nagrody. Została rozpoznana dopiero na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku.

2 kwietnia 1974 roku Sąd Wojewódzki w Łodzi, po kilkuletnim procesie, skazał Eugenię Pohl na 25 lat wiezienia. W więzieniu musiała przebywać pod specjalnym nadzorem. Kiedy tylko więźniarki dowiadywały się za co odsiaduje wyrok, nie było zlituj się. Służba więzienna musiała ją zabierać i wywozić w inne miejsce odosobnienia. Zmarła w 2003 roku. Twierdziła jak inni kaci polskich dzieci w Łodzi, że tylko wykonywała polecenia.

Ostatnie spotkanie...

Nielicznym rodzicom, którzy nie zostali zamordowani, albo nie trafili do niemieckich kaźni dane było odwiedzić swoje dzieci w obozie w Łodzi. Do tych wybranych należała matka 9-letniego Jureczka Rutkowskiego, wnuka Leona Rutkowskiego, wybitnego płońskiego lekarza, antropologa, kluczowej postaci dla dziejów Płońska.

Chłopiec został fałszywie oskarżony przez płońskiego volksdeutscha Sinoustego o podpalenie stogu siana. Niemiec cały czas krążył wokół rodziny Rutkowskich. Chciał im dokuczyć, poniżyć, posiać strach. Uderzył w najczulsze miejsce, doprowadził do aresztowania i wywiezienia do obozu w Łodzi Jureczka. To był cios dla całej rodziny, ale i mieszkańców Płońska.

Leon Rutkowski był kimś wyjątkowym. Pamiętali o nim wszyscy w mieście nad Płonką. Niemcom bardzo przypadło do gustu to aresztowanie. Przecież na swój sposób karali całe miasto. Za to, że właśnie w nim urodził się Ben Gurion, twórca współczesnego państwa Izrael.

Matka chłopca dojechała do Łodzi i wyprosiła widzenie z synem. Kilka dni mieszkała praktycznie na ulicy, bo Niemcy odwlekali widzenie z synem. Wreszcie mogła go zobaczyć. Dostrzegła dwóch chłopców zbliżających się do furtki. Jeden silniejszy prowadził słabszego, który ledwie szedł. Patrzyła w milczeniu i przerażeniu. Wreszcie usłyszała głos, który rozpoznała: ''Mamusia''. Zasłabła.

Dwa dni walczyła jeszcze jak mogła o uwolnienie syna. Na nic. Na trzeci dzień Jureczek już nie żył. Udało się tylko wydostać ciało zmarłego syna. Spoczął na łódzkim cmentarzu Świętego Wojciecha. Płońskie dziecko, którego winą było to, że miało wybitnego dziadka.

9 maja 1971 r., by uczcić pamięć dzieci więzionych i zamordowanych w obozie przy ulicy Przemysłowej, w Parku im. Szarych Szeregów odsłonięto Pomnik Pękniętego Serca. Monument zaprojektowali Jadwiga Janus i Ludwik Mackiewicz. 8-metrowy pomnik przypomina pęknięte serce, do którego przytula się mały, chudy chłopczyk. W sercu widoczna jest pusta przestrzeń mająca kształt dziecka. Obok rzeźby widnieje napis: "Odebrano Wam życie, dziś dajemy Wam tylko pamięć" [Foto: www.centrumdialogu.com]

Kaci z obozu zagłady dla polskich dzieci podczas procesów tłumaczyli się, że tylko wykonywali rozkazy. Działali zgodnie z przyjętym prawem obozowym.

Leon Rutkowski i jego tragicznie zmarły wnuk Jureczek, to świadectwa oddające nam pełne prawo do decydowania o naszym życiu, tu między Bugiem a Odrą.

Po wojnie baraki obozu dziecięcego w Łodzi rozebrano, a na ich miejscu wybudowano bloki dla przedstawicieli władzy ludowej.

Przy powstaniu tego artykułu korzystałem z książki pt.: ,,Mały Oświęcim” - Jolanty Sowińskiej-Gogacz oraz Błażeja Torańskiego.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(9)

wlodekwlodek

3 0

Proponowałbym nie pisać głupot w stylu : "...Niemcom bardzo przypadło do gustu to aresztowanie. Przecież na swój sposób karali całe miasto. Za to, że właśnie w nim urodził się Ben Gurion, twórca współczesnego państwa Izrael." - po to żeby się przypodobać . Myślę , że niemcy w okresie wojny nie mieli zielonego pojęcia , że istnieje taki ktoś jak Ben Gurion, twórca współczesnego państwa Izrael zwłaszcza , że jego powstanie proklamowano w 1948 r. 15:30, 26.01.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

Daniel FabrykiewiczDaniel Fabrykiewicz

2 0

Auttorze, chapeau bas zapodjęcie tematu.

Merytorycznie tekst utyka - nie wiem czy zawyżanie liczby zmarłych tam dzieci miało na celu podnieść grozę tekstu, czy oparte było na nieprawdziwych informacjach.

W obozie przy ulicy Przemysłowej w Łodzi (obozie dla polskich dzieci) dzieci nie były eksterminowane. Owszem: był głód, ciężka praca, przemoc i fatalne warunki, ale szacuje się, że zmarło tam sto kilkadziesiąt dzieci. 72 znanych jest z nazwisk.

Tekst o Ben Gurionie też trochę przesadny - jak ta ministra, co o Auschwitz-Birkenau uczyła się z przedwojennych książek.

Książkę Mały Oświęcim przeczytałem - zabolało mnie, że:
1. Nic nie wiedziałem o tym obozie! Pomimo tego, że często czytam literaturę obozową
2. Polacy nie umieli wydzielić tego miejsca - pozwolili żeby pamięć wsiąkła w błoto - jak krew, łzy i marzenia tych, którzy za kratami obozu spędzali lata, które powinny być pełne beztroski.
15:47, 26.01.2021

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

JaJa

0 0

Prawdziwa liczba zamordowanych dzieci w tym obozie przez niemców to około 13 tys. Jest to informacja potwierdzona przez badaczy i historyków i znajduje się na tablicy pamiątkowej. Zanizanie liczby ofiar jest sukcesem państwa niemieckiego. 19:20, 28.01.2021


Pisz prawdęPisz prawdę

6 0

Nie Polka wśród katów tylko volksdojczka wśród katów . Volksdojcze to nie Polacy tylko Niemcy mieszkający na terenie Polski. Aby zostać volksdojczem trzeba było mieć niemieckie korzenie, a nie tylko podpisać volkslistę. 18:11, 26.01.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

israisra

3 0

Mosad po wojnie takich zwyrodnialców załatwiał inaczej. Zresztą terrorystów palestyńskich do dzisiaj tyak załatwia. Żadnych procesów, więzienia. 09:38, 27.01.2021

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

No toNo to

0 0

Wychodzi na to że mosad to tacy sami zwyrodnialcy. 14:45, 27.01.2021


NIckNIck

2 0

Temat poważny, zasługujący na uwagę. Ale sam artykuł, tudzież autor ... z lekka trąca grafomanią. "Leon Rutkowski i jego tragicznie zmarły wnuk Jureczek, to świadectwa oddające nam pełne prawo do decydowania o naszym życiu, tu między Bugiem a Odrą." ... o Ben Gurionie, przez którego Niemcy napadli na Polskę nie wspomnę 22:09, 27.01.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

JaJa

0 0

https://m.facebook.com/niemcy.bestie/?notif_t=page_post_liker_invite&notif_id=1611861808935212&ref=m_notif
Warto poczytać o tym obozie. 20:45, 28.01.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

dddd

1 0

po co tak wnikać czy było tak czy inaczej . wiadomo że niemcy nie oszczędzali nikogo, ani kobiet ani dzieci . kto trafił do getta czy obozu w większości trafiał na śmierć . tego się nie zapomina ,pamiętajmy o tym by cały czas by niemcom o tym przypominać i wytykać co wyprawiali... przestańmy im dupy lizać po same pachy tak jak to robimy .. 20:56, 01.02.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%