Zamknij

Wierzcie lub nie, ale ta historia jest naprawdę ciekawa. Marcin Stachelski o ...duchach w Krajkowie

10:04, 18.09.2019 Marcin Stachelski Aktualizacja: 12:55, 19.09.2019
Skomentuj Historia dotyczy tego miejsca w Krajkowie [źródło: google maps] Historia dotyczy tego miejsca w Krajkowie [źródło: google maps]

Krajkowo to nieduża miejscowość położona w połowie drogi między Raciążem a Glinojeckiem. Do dziś góruje nad nią bryła późnogotyckiego kościoła z XVI wieku, znajdującego się w środku wsi przy rozwidleniu dróg. Krajobraz urozmaicają pobliskie lasy i nieduże jezioro powstałe w wyniku działalności miejscowej żwirowni. Życie przebiega tu spokojnie, w pewnym oddaleniu od większych ośrodków miejskich, ale ponad sto lat temu mieszkańcy doświadczali niezwykłych zjawisk i wierzyli, że w ich wsi …pojawiają się zjawy.

Przełom XIX i XX wieku to czas panowania w kulturze polskiej modernizmu. Interesowano się wówczas wszystkim, co niezwykłe i wykraczające poza wąski świat pozytywistycznej nauki: teozofią, okultyzmem, religiami Dalekiego Wschodu, hipnozą i mediumizmem. Wśród inteligencji panowała moda na seanse spirytystyczne. Z pasją opowiadano sobie również legendy i rodzinne historie, które miały dowodzić istnienia duchów. I właśnie wówczas, a konkretnie w styczniu 1902 r. w Krakowie pod redakcją dr. Leona Filimowskiego ukazał się pierwszy numer miesięcznika o intrygującym tytule: „Świat Duchów: Czasopismo dla nauki spirytyzmu, okultyzmu i pokrewnych dziedzin”. Pismo wydawano wprawdzie w zaborze austriackim, ale jednym z jego korespondentów był warszawski spirytysta i literat Witold Chłopicki. To właśnie on napisał na jego łamach o duchach, które nawiedziły Krajkowo w guberni Płockiej.

O zdarzeniu opowiedział jego znajomy, artysta-malarz wymieniony w tekście jako „Feliks Sł…ski”. Być może chodziło o Feliksa Słupskiego (1868-1950) - założyciela szkoły malarskiej i pedagoga. W październiku 1901 roku artysta przebywał w gościnie u znajomego księdza, „proboszcza wsi Krajkowo guberni Płockiej powiatu ciechanowskiego”. Pewnego razu, po długim wieczornym spacerze p. Feliks wrócił na plebanię, gdzie zajmował wygodny pokój. Dobrze po północy zbudził go nagle mocny tętent końskich kopyt dochodzący z pobliskiego ogrodu. Artysta nie mógł zrozumieć skąd w tym miejscu wzięły się konie, poznał już bowiem dobrze miejscowość i wiedział, że ogród okala wysokie ogrodzenie, przez co jest oddzielony od zabudowań gospodarskich oraz stajni. „Konie jednak chodziły wyraźnie; stąpania ich było słychać wybornie, szelest liści na ziemi poruszanych kopytami zwierząt, ich sapanie nawet i węszenie pożywienia. Nic innego, pomyślał p. Feliks, tylko to sprawka złodziejska”. Mężczyzna postanowił czym prędzej zaalarmować proboszcza. Wbiegł do jego pokoju i ostrzegł go:

— Księże dobrodzieju! Ależ ci konie złodzieje wyprowadzają!

— Co powiadasz, gdzie, jak? – odparł przerażony ksiądz i natychmiast zawołał po młodego służącego, który był w kuchni, polecając mu sprawdzenie podwórza. „Drzwi skrzypnęły raz, za chwilę — drugi. Chłopiec wrócił z najspokojniejszą miną, oznajmiając, iż wszystko zostaje w należytym porządku i spokoju. Parobkowie w stajni śpią obaj na sianie, pochrapując od czasu do czasu, konie chrupią obrok, w ogrodzie zaś – żywego ducha – cisza najzupełniejsza; zresztą — tłumaczył chłopak, gdyby groziło domowi jakie niebezpieczeństwo, psy najpierw by to poczuły, a jednak nie zdradzając najmniejszego niepokoju, na widok jego podniosły się ze swych legowisk i podszedłszy, łasiły mu się. Pan Feliks jednak nie słuchał żadnych perswazji, obstając przy swoim, że konie za oknami słyszał wyraźnie; co prawda nie widział ich, bo okiennice zasłaniały okna, ale mógłby przysiąc, że je słyszał i już szukał w myśli nowych argumentów ku poparciu swego dowodzenia, gdy proboszcz nagle zagadnął:

— A którego to dzisiaj mamy, panie Feliksie?

— 15 października!

— Ano, skoro tak – odpowiedział proboszcz nieco pomyślawszy - to idźcież spać, drogi panie, a jutro wam opowiem, co to za konie”.

Mapa pochodzi z okresu zaboru rosyjskiego

Nazajutrz p. Feliks wstał po niespokojnym śnie i od razu pospieszył do gospodarza z prośbą o wyjaśnienie zagadki. Wtedy ksiądz opowiedział mu następującą historię: 

„Od bardzo dawnych czasów, o ile najstarsi ludzie we wsi mogą zasięgnąć pamięcią, znane były dziwne zjawiska na plebanii w Krajkowie. Co roku, w pierwszej połowie października najczęściej na pełni księżyca, dają się słyszeć nocą w ogrodzie plebana stąpania końskich kopyt, które niekiedy zamieniają się na gwałtowny tętent, a nawet szalone harce, jakby spędzono tu całą gromadę koni. Za zbliżaniem się ludzi do parkanu ogrodowego wszystko ucicha, ponawia się jednak w miarę oddalania ciekawskich. Z czasem ludność miejscowa tak do tego przywykła, że nie zwracała uwagi na tę końską nocną eskapadę, a dziś już nic sobie ze zjawiska dziwnego nie robi, chyba że przybysz jaki nowy obudzi zamierzchłe wspomnienia.

Na tym bowiem zjawisku nie koniec! Bywa jeszcze jedno, innego rodzaju. W wieczory księżycowe […] zjawia się na trawnikach księżego ogrodu postać kosiarza-chłopa, nieco odmiennie ubranego od widzianych dziś w tej okolicy. Kosiarza owego widywali wszyscy proboszczowie Krajkowa. Gdy któryś z nich wyszedł do ogrodu z brewiarzem w ręku i podążał jedną z ulic odmawiając pacierze, taki kosiarz zjawiał się natychmiast i postępując obok spacerującego, ścinał kosą trawę, która spadając gęstymi warstwami okrywała nogi proboszcza i w ten sposób utrudniała mu spacer. Skierowywał się więc w inną ulicę, ale i tu spostrzegał już w oddali pracowitego kosiarza, który wymachując kosą, ostrząc ją na osełce i ocierając pot rękawem z czoła, postępował kosząc krok za krokiem […] aż stanęli sobie oko w oko; wtedy ostatni pokos okrywał końce butów proboszcza, a kosiarz znajdował się już poza jego plecami”. 

Autor artykułu zapewniał, że opowieść jest wiarygodna i „nie od jednego p. Feliksa Sł…skiego czerpiemy szczegóły tej historii. Słyszano ją nieraz i z innych ust”.

Niestety, w gazecie nie podano genezy legendy o duchu z kosą. Być może do dziś w Krajkowie starsi mieszkańcy przekazują następnym pokoleniom te historię, a może duchy odeszły wraz z ostatnimi ludźmi, którzy o nich pamiętali? Kto wie… Zainteresowanym pozostaje udać się tam w październiku i przekonać się samemu… 

(Marcin Stachelski )

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(2)

Ksiądz Ksiądz

8 4

Ciekawa sprawa, dziś duchy odeszły a zostały żywe zombi w postaci "meneli". 17:16, 18.09.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

Do Do

1 3

Nie bierzcie już nic 09:04, 19.09.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%