Z jedną diagnozą mierzymy się odkąd synek skończył 3 latka. Kolejna, bardziej brutalna, przyszła nagle i niespodziewanie, wywracając nasz świat do góry nogami. Zostaliśmy zmuszeni do stawienia się do walki, w której nikt nie chce brać udziału - piszą rodzice 6-letniego Bartusia Łoniewskiego z gminy Płońsk, z miejscowości Koziminy-Stachowo.
To był początek lipca 2025 roku. Mieliśmy w planach wakacyjny wyjazd. Niestety, u Bartusia przez długie dni utrzymywała się wysoka gorączka. Udaliśmy się do lekarza, aby wykluczyć infekcje. Stamtąd trafiliśmy prosto do szpitala.
W szpitalu spędziliśmy 4 tygodnie, podczas których wykonywano Bartusiowi liczne badania i wykluczano kolejne choroby. Do postawienia ostatecznej diagnozy konieczne było pobranie szpiku kostnego. Zostaliśmy przekierowani do szpitala do Warszawy.
Wyniki były druzgocące. Ostra białaczka limfoblastyczna. Świat stanął w miejscu, a my, słysząc diagnozę, zamarliśmy w bezruchu. Co może czuć rodzic, który właśnie dowiedział się, że jego dziecko cierpi na śmiertelną chorobę? 6 sierpnia 2025 roku rozpoczęło się podawanie chemii. W trakcie terapii dowiedzieliśmy się, że nasz synek jest w najgorszym stadium choroby, w którym ryzyko wystąpienia wznowy jest bardzo wysokie - czytamy na stronie Fundacji Siepomaga.
- Koszty związane z leczeniem i rehabilitacją, która będzie konieczna po zakończeniu chemioterapii, są ogromne. Coraz trudniej nam sprostać takim wydatkom. Dlatego dziś prosimy o wsparcie. Każdy gest, dobre słowo i udostępnienie są dla nas na wagę złota. Prosimy, pomóżcie nam wygrać walkę o życie naszego dziecka. Pozwólcie Bartusiowi na powrót do bezpiecznego miejsca, jakim jest dom - proszą o wsparcie dla chłopczyka jego rodzice.