Pod koniec ubiegłego tygodnia inspektorzy WIOŚ z ciechanowskiej delegatury ujawnili we wsi Ludwikowo w gminie Joniec nielegalne składowisko podejrzanej substancji. Ilość zgromadzonych na prywatnej posesji beczek była pokaźna – znajdowało się ich tam ponad 400!
Inspektorzy weszli na prywatną posesję około godziny 9 w asyście policji i straży pożarnej. Po przeprowadzonych czynnościach okazało się, że znajduje się na niej 401 metalowych beczek o pojemności 200 litrów, oraz 31 plastikowych tzw. mauzerów o pojemności 1000 litrów. Beczki były ustawione na drewnianych paletach i jedynie owinięte folią. Kiedy kontynuowano oględziny miejsca, w drewnianej stodole znajdującej się na działce, odkryto kolejnych 40 mauzerów. Teren został zabezpieczony przez funkcjonariuszy płońskiej policji, którzy przesłuchali również właściciela posesji, a wczoraj inspektorzy WIOŚ-u pobierali próbki znajdującej się w beczkach substancji.
Co znajdowało się w znalezionych beczkach? Ze wstępnych informacji wynikało, że prawdopodobnie zostały one porzucone przez firmę sprzątającą i były to odpady przemysłowe. Firma porzuciła je na wynajmowanej przez siebie posesji. Taki proceder jest niestety coraz częściej uprawiany – zjawisko to z roku na rok się nasila. Mechanizm oszustwa jest bardzo prosty – umowę z właścicielem danej posesji (taka jak ta w Ludwikowie) podpisuje doraźnie utworzona firma, która w gruncie rzeczy współpracuje z innym nieuczciwym podmiotem np. firmą sprzątającą. Wynajęty teren bardzo szybko zostaje wykorzystany jako składowisko dla różnego rodzaju odpadów. Następnie firma znika jak kamfora, a właściciel zgodnie z art. 26 Ustawy o odpadach (Dz.U. 2019 r. poz. 701 ze zm.), jest zobowiązany do usunięcia takich odpadów na własną rękę i koszt. W związku z tym właścicielom gruntów i nieruchomości zaleca się daleko idącą ostrożność, dokładną weryfikację podmiotów, z którymi zawierają umowy oraz regularne kontrole wynajmowanych pomieszczeń i gruntów – pisze w swoim komunikacie z 5 grudnia 2019 roku Mazowiecki Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.
Szefowa Prokuratury Rejonowej w Płońsku Ewa Ambroziak potwierdziła, że wszczęte zostało śledztwo z art. 183 kodeksu karnego, czyli „Kto wbrew przepisom składuje, usuwa, przetwarza, zbiera, dokonuje odzysku, unieszkodliwia albo transportuje odpady lub substancje w takich warunkach lub w taki sposób, że może to zagrozić życiu lub zdrowiu człowieka lub spowodować obniżenie jakości wody, powietrza lub powierzchni ziemi lub zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. Prokurator Ambroziak oceniła, że niestety wiele osób przyjmuje do magazynowania na swoich posesjach rzeczy niewiadomego pochodzenia, które w konsekwencji stają się odpadami, a koszty ich utylizacji są często horrendalne.
O informacje na temat zawartości beczek zapytaliśmy rzecznik prasową WIOŚ w Warszawie, Milenę Nowakowską. – W środę pobrano 6 próbek, wyniki otrzymaliśmy od razu i okazało się, że nie ma tam żadnych substancji niebezpiecznych, natomiast w beczkach znajdowała się w większości po prostu zanieczyszczona woda. W czterech próbkach znajdowała się wspomniana woda, a w dwóch znajdowały się czyściwa, które również były zanieczyszczone. Inspektorzy podejrzewali, że pochodzą z czyszczenia jakiejś maszyny przemysłowej. Trzeba zaznaczyć, że badania nie wykazał niczego poważnego, co mogłoby w istotny sposób zagrażać środowisku, co nie zmienia faktu, że trzeba te odpady usunąć, bo nie powinny one się tam znaleźć - podkreśla pani rzecznik. Teraz wyniki próbek zostaną przekazane do płońskiej prokuratury.
Cała sytuacja wyglądała znacznie poważniej, niż ostatecznie się okazało. W tym wypadku skończyło się więc jedynie na strachu. Także dla właściciela działki, który w przypadku ujawnienia tam odpadów toksycznych, musiałby za ich utylizację zapłacić nawet kilka milionów złotych…
Co20:23, 18.12.2019
6 0
za kraj, nie szukają sprawcy, a będą karać nic nie winnego właściciela. 20:23, 18.12.2019