Piłkarze Orląt Baboszewo w sezonie piłkarskim 2019/2020 niestety nadal będą występować w B Klasie. W rewanżowym meczu barażowym nasi zawodnicy ulegli drużynie GUKS Krasnosielc 2:5.
W pierwszym spotkaniu, na własnym boisku to baboszewianie byli górą, wygrali 2:1. Nadzieje na awans były więc w pełni uzasadnione i chyba większość kibiców widziała już swój zespół piętro wyżej w piłkarskiej hierarchii. Do przerwy ten optymistyczny scenariusz był realizowany w stu procentach. Niestety, o drugiej połowie Orlęta chciałyby jak najszybciej zapomnieć.
Orlęta nie zdołały utrzymać prowadzenia i marzenia o awansie muszą poczekać przynajmniej do kolejnego sezonu. Schodząc na przerwę, rywale naszej drużyny musieli zdobyć trzy bramki, aby szalę awansu przechylić na swoją stronę. Robert Goszczycki wyciągał piłkę z siatki aż czterokrotnie...
Po meczu o podsumowanie tego co wydarzyło się w niedzielę na boisku poprosiliśmy dwóch naszych zawodników.
- To był mecz walki. Było bardzo blisko, wygrywaliśmy do połowy 2:1, a przeciwnik musiał strzelić trzy gole. Zabrakło szczęścia, determinacji... Nie wyszliśmy na drugą połowę. Dwa karne załatwiły sprawę, napędziły drużynę przeciwną. Wielka szkoda ! Ale taka jest piłka, taki jest sport. Nie poddajemy się, od lipca wznawiamy treningi i walczymy dalej – mówi kapitan Orląt Sebastian Mak, 22-letni pomocnik naszej drużyny.
Z nie mniejszym smutkiem o meczu mówił bramkarz naszej drużyny, Robert Goszczycki:
- Na samym początku chciałbym pogratulować ekipie z Krasnosielca, awansowali jak najbardziej zasłużenie. Po wygranym meczu w Baboszewie (2:1), wiedzieliśmy że mamy do czynienia z bardzo mocnym rywalem i jedziemy na bardzo trudny teren. Po 45 minutach jednak już głowami byliśmy w A Klasie, ponieważ mamy wynik 2:1 dla nas na wyjeździe i gospodarzom potrzeba aż trzech bramek, żeby awansować. Niestety na drugą połowę nie wyszliśmy, głowami zostaliśmy gdzieś w szatni, a rywale z minuty na minutę byli coraz lepsi i wykorzystując naszą fatalną grę, odwracali losy meczu. Ostatecznie przegrywamy 2:5. Do tej pory ciężko mi uwierzyć w to co się stało, tracimy bramkę za bramką i awans wymyka nam się z rąk... Cóż, niestety taka jest piłka - ktoś musi przegrać, żeby ktoś mógł cieszyć się ze zwycięstwa. Teraz chwila odpoczynku i wracamy do treningów, żeby na jesieni wrócić silniejszym i walczyć o upragniony awans. Na koniec chciałbym podziękować a zarazem przeprosić naszych niezastąpionych kibiców, którzy pomimo naszej słabej gry byli z nami do końca, dopingowali nas. W naszych okolicach nie spotyka się tak licznej grupy, która dopinguje swoją drużynę przez cały mecz, nie zwracając uwagi na rezultat - tyle Robert Goszczycki.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz